POLISHSEAMEN
Wasza twórczość - U-111 nie wraca do bazy
PL_CMDR Blue R - 25 Wrzesień 2006, 22:06
: Temat postu: U-111 nie wraca do bazy
--- Wrzesień 10, 1941 ---
8:00
Kapitan Blue R był bardzo zadowolony z rokazu. Konwój wroga zapuścił się tak daleko na południe, że według dowództwa atak powinien być błachostką. Młody kapitan rozejrzał się po stadzie w którym płynęli. U-62 Marca wyraźnie rwał się do przodu nie mogąc doczekać się starcia. U-212 Jacentego i U-281 Murina choć płynęły trochę z tyłu starały się dotrzymać im kroku. Dowództwo ustaliło punkt, gdzie tuż przed zachodem słońca powinni spotkać konwój.
12:00
Żaden z kapitanów U-Bootów nie wiedział, że angielski wywiad już wiedział o pułapce. Wszystkie okręty eskortujące duży konwój otrzymały rozkaz, aby zachować szczególną ostrożność. Nie wiedzieli dokładnie gdzie nastąpi spotkanie, ale jedno było pewne.... Nastąpi. Kapitan Lisiu z HSM Havoc rozejrzał się po podległych mu statkach. HSM Hektor Rapcia, HSM Hardy Adamusa i ORP Burza Boolo stanowiły trzon jego oddziału. Musieli wciągnąć okręty podowodne w pułapkę
15:00
Wszystkie okręty wilczego stada po raz ostatni zebrały się w jednym miejscu. Jako ostatni dotrał U-62, który zauważywszy wypływajacą "krowę" postanowił za drobną łapówką załatwić sobie trochę świeżej żywności. Wszyscy z zazdrością patrzyli na te świerze kiełbasy i chleb. Niestety nie mieli czasu na wymianę. Konwój był coraz bliżej.
16:30
Kapitan Blue R ucieszył się z gdy sonarzysta zameldował o wykryciu konwoju. Był wysunięty najdalej na południe, co oznaczało, że będzie musiał dogonić konwój. Na cichym biegu ruszył na północ. I znów ta sama balanga. jeden z niszczycieli płynie na kursie przecinającym jego kurs. Ale czy go wykrył, wy wali wprost na inny okręt? Blue R miał idealny sposób na wykrycie tego. Zmiana kursu i brak reakcji niszczyciela świadczyły, że jednak nie wie o jego obecności. W tym czasie pozostałe okręty powoli wchodziły w pułapkę...
17:30
Sonar wariował - jak wydawało sie kapitanowi - według jego wskazań, konwój kręci się w kółko, a nawet zawraca w miejscu. Niszczyciele kręciły się w pobliżu, a U-Booty wystrzeliwywały swój cenny ładunek wprost w grube frachtowce.
-Jak tak dalej pójdzie, nie zostawią nic dla mnie. - Pomyślał młody kapitan. Żadza polowania była bardzo silna. U-111 wyszedł na peryskopową, a silniki elektryczne, pomimo sprzeciwu chifa szły na maksymalnych możliwych obrotach.
17:35
Kapitan Blue R podniósł peryskop, spojrzał w okular i zaniemówił. Największy konwój jaki w życiu widział kręcił sie we wszystkie strony. Statki prawie wpadały na siebie, a nieszczyciele manewrujac pomiędzy frachtowcami starały się dorwać kilka U-Bootów, które kręciły się w środku stada. W odgłosach eksplozji niekt nie zwrócił uwagę, że na U-62 nikt już nie zje tego świerzego zaopatrzenia.
-Odpalić torpedy od 1 do 4! - padła komenda. Torpedy poszły, ale żadna nie trafiła w kręcące się statki. Odpalenie rufowej także nic nie dało.
-Kapitanie! - krzyknął Chif - Awaria prawego silnika elektrycznego!
Kapitan U-111 podbladł. Akurat w takiej chwili. Przez peryskop rozejrzał się po okolicy. Nie było żadnych niszczycieli.
-Wynurzenie!
17:40
Kapitan Lisiu nie był zadowolony. Pułapka nie wyglądała dokładnie tak, jak sobie wyliczyło to dowództwo. Oni nigdy nie liczyli praktycznie, tylko teoretyzowali ile statków na jaki konwój i ile U-Bootów. "Trzeba kiedyś tych tłuściochów zzza biurek posadzić na okrętach" - usłyszał kiedyś od jednego z marynarzy. Może mieli rację. Nagle radiooperator zameldował:
-Dowódca statku Tahchee melduje U-Boota na powierzchni i ostrzał z działa pokładowego
To była okazja na którą czekali.
17:45
Kapitan Blue R stał na mostku, starajac się na okularze wwypatrzeć niszczyciele. Zauważył jednego, ale statek był daleko. Niestety, źle ocenił ich liczbę, więc po oszacowaniu, gdzie są wszystkie, o których wiedział zaczął je śledzić. Nie wiedział, że za statkiem handlowym, w szybko malejącej odległości znajdował się wrogi niszczyciel.
17:51
Pierwszy OW nie krył zadowolenia:
-Ten zaraz zatonie i możemy się brać za drugiego... 8 tysięcy. Piękny tonaż....
-NISZCZYCIEL!! - krzyk spod działa zaskoczył wszystkich na mostku. Nie wiadomo skąd, nagle zza tonącego frachtowca wyskoczył niszczyciel, z działami skierowanymi w stronę U-111.
-ALAAAAAARM! - krzyknął Blue R. Wiedział, że jest w tragicznej sytuacji. Wynurzony i w dodatku burta w burtę z niszczycielem. odległość nie wynosiła nawet kilometra.
Całoga rzuciła się do napełniania zbiorników balastowych. Marynarze obsługujący działo nie mieli szczęscia. Pierwszy pocisk spadł prosto na nich, wyrywajac działo z fundamentów, a im martwe ciała wrzucając do morza. Hydroakustyk zrzucił słuchawki. Ogromny hum, skierowany wprost do mirkofony prawie go odłuszył. Niestety, to nie był koniec problemów.
17:52
Pierwszy OW już był w centrali i wydawał rozkazy. Okręt zaczął się powoli zanurzać. -Szybciej - poganiał go w myślach. Działa niszczyciela wzięły na cel prawie cały okręt, za wyjatkiem wyrzutni torpedowych. Z tej odległości nie można było nie trafić. Kapitan zatrzasnął właz i krzyknął:
-Przygotować się do opu.....
Wtem mocny blas zapełnił cały kiosk, Blue R odruchowo zasłonił oczy ręką, choć nic to nie mogło dać. Jego słowa zaginęły w huku eksplozji rozrywającej cały kiosk.
18:00
U-281 i U-212 zauważywszy co się dzieje zawróciły. Jednak ścigające ich niszczyciele nie zamierzały odpuścić. "Raz na wozie, raz pod wozem" - powiedział do siebie kapitan Lesiu. Tym razem to DD były górą. Bombardowali zaciekle oba statki, aż zabrakło im bomb. Z pułapki wydostał się tylko mocno uszkodzony U-281 kapitana Murina....
Na dnie znalazły się trzy u-Booty oraz trzy statki handlowe (Tahchee, Wigry, Otinia) zatopione przez U-111 i U-212. Ich kapitanowie nigdy nie dotrali jednak do bazy, aby móc świętować to zatopienie....
PL_Marko Ramius - 26 Wrzesień 2006, 15:01
:
Coz... Spokojnie... W rocznice twojej smierci na tym patrolu bedziemy cie calym klanem wspominac
PL_CMDR Blue R - 26 Wrzesień 2006, 15:44
:
Dzięki...
Jejku... Ale literówek nawaliłem
hum = huk
Całoga = załoga
Jednak pisanie postów przed pójsciem do szkołyu nie było dobrym pomysłem. Najtragiczniejsze jest to, że ten niszczyciel co mnie złapał to.. głupi bot.....
Cóż mi zostało? Chyba więcej razy nie popełnić tego samego błędu.....
Agorafobii się w SH2 chyba nabawiłem.....
PL_CMDR Blue R - 26 Wrzesień 2006, 16:54
:
Niestety... Bot bywają różne... Głupie i takie, którew ktoś za rączkę prowadzi :p
Swoją drogą, przeczytałem twój opis.... Początkowo myślałem, że tam pisze:
Kto chce zwyciężać na morzu musi zawsze atakować.... A u ciebie stoi musi pierwszy zaatakowac...
Nie zgodzę się. Nieważne, kto wyprowadzi pierwszy cios. Ważne kto wyprowadzi ostatni. No, ale jak pierwszy jest jednocześnie ostatnim, to jeszcze lepiej....
Niestety w pojedynku z tym niszczycielem on był pierwszy i ostatni...