POLISHSEAMEN

Książki, zdjęcia, filmy wojenne oraz ciekawostki historyczne - Recenzja - Bitwa o ujście rzeki

PL_HELLBOY - 23 Czerwiec 2007, 21:21
: Temat postu: Recenzja - Bitwa o ujście rzeki
Bitwa o ujście rzeki

Historia, realizm i szczypta dobrego humoru - stare, dobre kino
Anna Skibicka 2006-10-26

Oparta na faktach opowieść z pierwszych miesięcy drugiej wojny światowej o pierwszej bitwie morskiej tej wojny. Niemiecki "pancernik kieszonkowy" Admiral Graf Spee na 10 dni przed rozpoczęciem wojny wypłynął z niemieckiego portu z tajną misją. Nocą podpłynął do wybrzeży Norwegii. Niezauważony przemierzył Cieśninę Duńską, by później wypłynąć na południowy Atlantyk, gdzie czekał na niego statek zaopatrzeniowy Altmark. Okręt nie atakował, nie zbliżał się nawet do innych okrętów – jakby Niemcy miały nadzieję na "dogadanie się" z innymi państwami po zawojowaniu Polski. Jednak 26.09.1939 r. komandor Hans Langsdorff otrzymał rozkaz zatapiania wszystkich statków handlowych aliantów. Dzięki sprawnemu kamuflażowi i dobrej organizacji udało mu się zatopić aż 9 okrętów handlowych. Dopiero 13.12.1939 r. komandorowi Harwoodowi udało się dopaść wrogi okręt u ujścia rzeki Rio de la Plata. Do bitwy z Admiralem Grafem Spee stanęły: brytyjski lekki krążownik HMS Ajax, ciężki krążownik HMS Exeter (okręt flagowy) i nowozelandzki lekki krążownik HMNZS Achilles. Bitwa pokazana jest bardzo dynamicznie, choć widzowi może brakować zdjęć z lotu ptaka – lepiej przekazałyby sytuację na oceanie. Takie ograniczenie perspektywy podyktowane jest wysokim poziomem realizmu – żaden z kapitanów nie miał przecież możliwości obejrzenia bitwy z góry. Bitwa jest zacięta i przynosi duże straty po obu stronach. Admiral Graf Spee jest trudnym i silnym przeciwnikiem, jednak wysokie umiejętności dowódcze i waleczność alianckich okrętów zmuszają niemiecki pancernik do ucieczki na neutralne wody Urugwaju, na redzie w Montevideo. Kiedy kończy się bitwa, zaczyna się walka polityczna o utrzymanie zdobytej przewagi. Twórcy filmu pokazują przeróżne metody, których czepiały się obie strony, by jak najwięcej zyskać na zaistniałej sytuacji – brytyjscy, francuscy i niemieccy dyplomaci mijają się w drzwiach urugwajskiego ministra. W filmie nie zabrakło humoru, zadbano też o miejscowy koloryt i odpowiedni nastrój towarzyszący pełnym napięcia rozgrywkom politycznym i w końcu nieoczekiwanemu samounicestwieniu okrętu. Tłumaczenie na język polski niekiedy irytuje, zwłaszcza podczas bitwy. Marynarze i oficerowie dowcipkują między sobą, a tłumaczenia ani w ząb. Gorzej – w kilku scenach brakuje tłumaczenia kluczowych informacji (kłopot z terminologią marynistyczną). Ogólnie jednak - zwłaszcza kiedy weźmie się pod uwagę, że to produkcja z 1956 r. - dobrze się to ogląda; realizatorzy zadbali o historię, realizm, wrażenia estetyczne i szczyptę dobrego humoru.

Tak jak autorka recenzji napisała: stare, dobre kino, koniecznie do obejrzenia z piwkiem w ręku.