Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Port handlowy przestawiał w tym dniu ni to obraz świata, ni to obraz piekła z eposu Dantego. Policja i żandarmeria toczyły tu prawdziwe walki z dezerterami, którzy siłą, lufami i swych karabinów chcieli wymóc dostanie się na barki i holowniki odpływające na południe, w kierunku Sumatry i Jawy. Noc z 13 na 14 lutego 1942 miała być ostatnim terminem zakończenia ewakuacji. W porcie płonęły zasobniki z ropą i składy towarów. Kłębiące się płomienie odbijały się w spokojnej, martwej powierzchni basenów. Na redzie widać było na pół zanurzony, rozbity japońskimi bombami wielki transportowiec „Empress of Asia”. Który przed paroma dniami przywiózł do Singapuru część 18. dywizji brytyjskiej. Przy nabrzeżu Clifforda stał przycumowany dziwny, wysoki statek, z wielkim kominem i kołowym napędem. Na rufie, dwujęzycznie, po angielsku i chińsku, wymalowana była nazwa „ Li-Wo”. Na dziobie figurowała fantastycznie wielka armata, a obok niej leżało 13 ogromnych pocisków. Po trapie, wśród diabolicznej scenerii płonącego portu, wchodzili pasażerowie niosąc walizki i tobołki. Było tam jeszcze kilka kobiet z dziećmi, reszta to urzędnicy, odkomenderowani specjaliści, paru bogatych Malajów i Chińczyków. Z komina statku, który cały swój mechaniczno-parowy żywot spędził wożąc pasażerów po górnym biegu rzeki Jangcy, szedł czarny gęsty dym. Krótki gwizd syreny, odcumowanie, i statek omijając falochron, na którym już nie paliły się światła wejściowe, wyszedł w czarne, gładkie morze.
Dowodzący nim porucznik marynarki Wilkinson klął swój los, który związał go z czymś takim, jak „Li-Wo”, dymiącym jak eskadra pancerników z czasów pierwszej wojny światowej. Patrzył z podziwem zmieszanym z przerażeniem na czternastocalowe działo, zdemontowane najwyraźniej z jakiejś starej twierdzy albo z pociętego na złom okrętu liniowego. Obawiał się po prostu, że przy pierwszym wystrzale w jego muzealnym statku dziób straci kontakt z rufą, i wszyscy pójdą nad no nie zdążywszy się przeżegnać...
Nad ranem pojawiły się na niebie japońskie bombowce, które sprowadził gdzieś z północy ten przeklęty komin.. Nurkowały kilkakrotnie, ale „ Li-Wo” przy wszystkich swych wadach, okazał się statkiem zwrotnym i bomby zawsze szły w wodę. Było po pierwszej, gdy daleko na południu ukazały się maszty, a później sylwetki kilkunastu okrętów, które poczęły rosnąć w szkłach lornetki dowódcy. Jeśli Wilkinson i jego pasażerowie mieli jeszcze jakieś wątpliwości co do kraju, z którego te okręty pochodziły, to rozwiane one zostały w sposób oczywisty, gdy w odległości 200 metrów od „ Li-Wu” pojawiły się fontanny wody. Na horyzoncie płynął w stronę Sumatry konwój japoński, eskortowany, ni mniej ni więcej, tylko przez krążownik. Wilkinson zdawał Sobie sprawę, że ze swym archaicznym pudłem nie wymknie się Japończykom. Zdecydował się jednak drogo „sprzedać swoją skórę”. Kazał załadować działo, zrobił zwrot w stronę przeciwnika, i „Li_wo”, wyrzucając potworne kłęby dymu, pełną parą ruszył kursem na zbliżenie. Artylerzyści dali ognia w stronę pierwszego z prawej transportowca, i ku fantastycznej radości całej załogi zapalili go piątym strzałem. Tymczasem krążownik wziął „ Li-Wo” najpierw w duże, potem w małe „widły” wreszcie zaczął go trafiać. W pokładzie i burtach powstały ogromne otwory, po kilkunastu minutach runął maszt, ale maszyny jeszcze pracowały. Konwój japoński rósł w oczach. Wilkinson kazał posłać krążownikowi ostatnie granaty i skierował okręt w stronę uszkodzonego, płonącego transportowca japońskiego. Dopadł go ostatkiem pary w kotłach i staranował. Japończyk począł tonąc, a „Li-Wo” został w tym momencie dosłownie wyrzucony z wody salwą krążownika, oddaną z najbliższej odległości. Jego walka trwała półtorej godziny...
Porucznik Thomas Wilkinson odznaczony został pośmiertnie najwyższym orderem bojowym Victoria Cross.
uffff ale się napisałem
Li-Wo.jpg
Plik ściągnięto 1545 raz(y) 6.36 KB
liwo.jpg
Plik ściągnięto 20 raz(y) 54.29 KB
_________________ "...Jesteście nabrani, tak bardzo nabrani..."
T.Love
Ostatnio zmieniony przez PL_HUBAL 16 Kwiecień 2006, 13:10, w całości zmieniany 4 razy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum