Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
#1 Wysłany: 30 Październik 2006, 09:35 Umierając za Imperium
--- Maj 9, 1943
6:00
Czerwone słońce powoli zaczęło wchodzić nad horyzontem, wynajdując wolne miejsca w gęstch chmurach, które nadciągały z północy.
-Za parę dni będzie deszcz. I to bardzo gęsty. - rzucił w głąb włazu oficer odpowiedzialny za nawigację. Jego głos znikał w huku spalinowych silników, które ładowały rozładowane przez podwodną podróż akumulatory. Noc była jedynym ich sojusznikiem w tej okolicy. Amerykanie byli tak pewni swojego panowania w okolicy, że ich patrole były niezwykle dziurawe.
Finek poprawił czapkę i wyszedł na mostek. Morze było wzburzone, ale fale nie przeszkadzały RO-16 w pełnieniu patrolu.
-Macie kontakt z pozostałymi? - zapytał oficerów stojących na mostku
-Na razie nie, ale może zachowują ciszę.
Finek oparł się o osłonę peryskopu i rozejrzał siępo pustych wodach. Jego okręt był już na pozycji i pozostało mu tylko czekać na wrogie jednostki.
-Zanurzenie! - polecił i zniknął we włazie.
--- Maj 10, 1943
23:38
RO-16 wyskoczył na powierzchnię. Zaraz po otwarciu włazu Finek wyszedł na zewnątrz, chłonąc wielkimi chaustami świerze, wilgotne powietrze. Na niebie zbierały się chmury, oznaczając przyjście mocnych, ale krótkotrwałych deszczów. Zaraz za nim wyszedł oficer nawigacyjny i niezadowolony spojrzał w niebo. Schował za sobą sekstans i zniknął w dusznym wnętrzu okrętu.
23:49
Załoga wachtowa obserwowała horyzont, wyszukując wszelic objawów ruchu cywilnego i militarnego. Jednak okoliczne wody były puste. Odgłos kroków na drabince prowadzącej do włazu nie zrobił na kapitanie jednostki wrażenia. Co chwile ktoś wychodził na papierosa lub by zaczerpnąć swieżego powietrza. Jednak tym razem sytuacja była inna. Osoba, która opuściła właz skierowała sie od razu w jego stronę. Kapitan usłyszał, jak zwróciła się do niego:
-Kapitanie. Mogę prosić na chwilę?
Finek obrócił się. Zaraz za nim stał główny mechanik okrętu. Jego mina świadczyła, że stało
się coś złego. Zeszli razem pod pokład. Mechanik zaprowadził kapitana do przedziału
elektrycznego, jakby informacja tyczyła się ich, jednak informacja była inna.
-Hydrofon jest uszkodzony. - kapitan spojrzał na niego zaskoczony. Bez hydrofonu okręt był głuchy, a pod wodą był to jedyny zmysł jaki posiadał.
-Ile zajmie naprawa?
-Nie wiem, kapitanie.
--- Maj 11, 1943
1:22
Uszkodzenie hydrofonu nie dawało mu spokoju. Próbował się zdrzemnąć, ale świadomość, że na wrogich wodach są pozbawieni najważniejszego zmysłu nie pozwalała mu zasnąć. Gdy inżynier włączył silniki, aby doładować baterie, kapitan prawie zerwał się z koi. Wydawało mu się przez chwile, że z gęstego deszczu wypadł wprost na nich niszczyciel, aby wyeliminować wroga, puki był nieprzygotowany. Jednak po chwili silniki znów zamilkły.
Kapitan podniósł się i skierował się do kuchenki. Ta bezsenność obudziła w nim pragnienie. Miał nadzieję znaleźć jakiś ocalały fragment soku. Jednak gdy tylko zrobił kilka kroków wpadł na mechanika, który niósł w rękach głowicę hydrofonu. Mechanik najwyraźniej chciał z nim porozmawiać, gdyż nie wyglądał zaskoczonego.
-Kapitanie. Mamy wadę fabryczną.
Finek obawiał się tego. Wada fabryczna oznaczała, że usunięcie usterki graniczyło z cudem.Kapitan zaprosił mechanika do mesy. Mechanik wyłożył głowicę hydrofonu na stolik i zaczął pokazywać poszczególne fragmenty układu, opisując z technicznego punktu widzenia, co jest nie tak.
-A prościej? - zapytał kapitan
-Próbowali zwiększyć czułość urządzenia i grozi mu przeciążenie. - zameldował z grobową miną mechanik - każdy głośniejszy hałas może je uszkodzić. Mogę je naprawić, ale za każdym razem zajmie to kilka godzin.K apitan wiedział, co to oznacza. Pierwszy atak mógł pozbawić okręt słuchu.
3:30
Kapitan siedział w mesie, patrząc na puste naczynie. Mijała minuta za minutą, a on wciąż myślał. Czy wycofać się, czy pozostać w strefie działań? Był głuchy. Nawet jeżeli kolejny okręt podwodny dotarł w jego pobliże on tego nie słyszał, a gęsty deszcz ograniczał widoczność. Okręty mogły minąć się w odległości kilometra, a on tego nie wiedział. Dopiero przyjście mechanika wyciągnęło go ze stanu zamyślenia.
-Hydrofon sprawny - zameldował mechanik. Finek podniósł ne niego swój wzrok i uśmiechnął się.
-Dobra robota.
Mechanik zniknął w głębi okrętu. Zapewne skierował się do swojej koi, aby odpocząć, po męczącej nocy. Kapitan postanowił zrobić to samo. Świadomość, że okręt znów jest w pełni operacyjny uspokoiła go. Kapitan położył się na koi. Ruchy RO-16 na falach delikatnie ukołysały go do snu,
7:30
Uderzenia dłoni o metal wyrwały Finka ze snu. Zaspanymi oczyma spojrzał na korytarz, gdzie stał jego zastępca. Młody oficer trzymał w ręku jakąś kartkę.
-Przepraszam, że przeszkadzam kapitanie, ale mam ważny meldunek z RO-54.
Finek wstał i odbierając rozkaz zastanowił sie, kto płynął na tym okręcie. Na odprawie pamiętał z kim płynie. Dwóch nieznanych mu bliżej dowódców... ale na czym oni płynęli... i Boolo na... RO-54! Kapitan spojrzał na znajdujący się na kartce odkodowany tekst tekst.
Od: RO-54
Do: I-8;I-24;RO-16
Razem z lekkim krążownikiem Kuma zauważyliśmy konwój wroga. Idzie na północ wprost do port Moresby. Mój okręt jest za wolny na pościg. Musicie poradzić sobie sami. Powodzenia!
Kapitan RO-54
Ps. Wyślijcie im odemnie kilka topred.
8:00
RO-16 szedł na peryskopowej w kierunku, w którym według wywiadu szły wszystkie konwoje do amerykańskiej bazy. Jego okret gnał na masymalnej szybkości, gdy zbliżył się na odległość strzału do trasy. Kapitan spojrzał przez peryskop. Powierzchnia była czysta, a gęsty deszcz ograniczał widoczność.
-Przygotować okręt do wynurzenia.
8:15
Spalinowe silniki ożyły z głośnym hukiem. Okręt skierował się na południe, a obsługa dział przygotowała się na ewentualny atak. Kapitan spojrzał przed okręt. Bezkresne wody znikały w zasłonie deszczu. Następnie jego spojrzenie wylądowało na nieszczęsnej głowicy hydrofonu. Widział jak mechanik narażając swoje życie podszedł do niej i zaczął ją zabezpieczać na czas nawodnego rejsu.
-KAPITANIE!! - rozległ się z wnętrza okrętu krzyk radiooperatora. Finek pochylił się nad włazem i zobaczył, że załogant trzyma w ręku jakąś kartkę. Szybko zsunął się po drabince i wylądował w miarę suchym wnętrzu okrętu.
-Co to jest? - zapytał.
-I-8 żąda kontaktu.
Finek zasiadł za radiem. Po części był zadowolony, że w pobliżu znajdował się inny okręt podwodny, ale i jednocześnie niezadowolony. Razem mieli większą siłę, ale jednocześnie przeciwnik wykryszy jednego wykrywał drugiego. Jednocześnie nie dawało mu spokoju, że nie znał kapitana I-8 i nie wiedział, czego się po nim spodziewać.
-Raz kozie śmierć - powiedział do siebie i założył słuchawki. Połączenie głosowe zostało ustanowione.
9:00
Finek spoglądał na rosnącą sylwetkę okrętu typu B1. Rozmowa jaką przeprowadził z kapitanem Masazso nie była zachęcająca. Wczesnym świtem I-8 stoczył walkę z myśliwcem, który zniknął w chmurach. Według kapitana jednostki trafili myśliwiec i zapewne gdzieś wpadł do wody, ale Finek nie był tego taki pewny. Pilot mógł wyrzucić bombę, aby udała, że to wrak spadł, a sam udać się po pomoc.
Ucieszył go natomiast komunikat, jaki otrzymali z I-24. Ten okręt typu B2 zbliżał się do konwoju od zachodu i jedyne, czego jego kapitan się obawiał, to eskorta. Finek z chęcią przyjął na siebie zadanie odciągania wroga, co było bardzo honorową sprawą. Do tej pory wielu uważało go za egoistę. Teraz chciał to zmienić i czuł się z tego dumny
Zmiana pozycji, jaką wyniał z I-8 była bardzo dobrą taktyką, ale Finek ciągle był niespokojny. I8 również nie posiadał dobrego sonaru, co oznaczało, że są głusi i ślepi, a amerykanie na pewno posiadali radar. Finek z niepokojem rozglądał się wokoło, gdy nagle usłyszał charakterystyczny odgłos silników samolotów. Obejrzał się w tamtą stronę i zobaczył pikujące Hellcaty.
Szczęk karabinów mieszał się z odgłosami uderzeń o metal. Drobne fragmenty metalu odrywały się od poszycia i przecinały powietrze, tnąc wszystko, co stanęlo im na drodze. Finek rzucił sie za działo, co osłoniło go przed gradem kul. Jeden z marynarzy chwycił za działko i otworzył ogień do nadlatujacych myśliwców. Seria, którą przeciągnął po pierwszym z myśliwców zaowocowała niewielkim pożarem, który jednak nie wpłynął na pilotów. Zawrócili i przystąpili do kolejnego ataku.
Finek podniósł się i chwycił za drugi karabin maszynowy. Dwie maszyny zawróciły i przygotowały się do kolejnego ataku. Tym razem były w dobrej pozycjo do rzucenia bomb, co tez zapewne chciały zrobić. Finek poklepał marynarza po ramieniu i rzucił:
-Strzelaj pod skrzydła dopiero, gdy będą podchodzić!
Marynarz kiwnął głową i przygotował się. Finek przeklął w duchu. Nie życzył źle kapitanowi Masazsu, ale te Hellcaty naprawdę mogły skierować się na tłustszego I-8, zamiast męczyć biednego RO-16
Dwa karabiny maszynowe zamontowane na mostku równo rozpoczęły ostrzał. Pierwszy myśliwiec zauważył to i obniżył lot. Finek zrozumiał o co chodzi na chwilę przed serią z karabinów. Odruchowo schował się za osłoną mostka. Drugi karabin zamilkł chwilę później, w akompaniamencie krzyku młodego marynarza. Kapitan przygotował się na głosną eksplozję, połączoną z trzaskiem metalu. Tak się jednak nie stało.
Fontanna wody wystrzeliła w powietrze kilka metrów od okrętu, zalewając cały mostek. Ciężko ranny marynarz zawył jeszcze głosniej, gdy słona woda dostała się do jego ran. Finek podniósł się na kolana i krzyknął do włazu:
-Ranny na pokładzie!
Po czym podniósł się i znów zajął pozycję za karabinem. Jednak myśliwce nie wrócił, choć wyraźnie było słychać, że są w okolicy. Dwóch marynarzy zajęło pozycje za działkami, a kapitan pospieszył na szybką inspekcję okrętu
Już zauważenie mechanika rozkręcającego głowicę hydrofonu zwiastowało kłopoty. Finek podszedł do niego i już miał zadać pytanie, gdy zobaczył niewielkie wgniecenia na wewnętrznej stronie głowicy. Mechanik jakby przeczuwając pytanie odpowiedział:
-Odłamek wpadł do środka. Hałas wystarczył, aby przeciążyć hydrofon. Przykro mi.
Mechanik nawet nie obejrzał się na kapitana. Może nawet lepiej, gdyż obserwacja kapitana mogła obniżyć jego morale. Finek wstrząśnięty stał nads mechanikiem, który starał się naprawić niesforne urządzenie.
Kolejna fontanna wody wytrysnęła w pobliżu jednostki. Tym razem jednak była mniejsza. Kapitan rozejrzał się wokoło. Wszędzie do wody spadały pociski artylerysjkie, wzbijając wysokie fontanny. Sytuacja była gorsza niż się spodziewał. Eskorta była bliżej niż myślał.
-ZANURZENIE!! - krzyknął kapitan, rzucając się w stronę mostka. Mechanik biegł tuż za nim, zostawiając wpół rozkręconą głowicę. Kolejny pocisk wpadł do wody tuż przy RO-16.
Kapitan z hukiem uderzył w podłogę centrali. Zaraz za nim do wnętrza okrętu wpadł mechanik, zamykając za sobą właz.
-NADAJCIE DO I-8! ATAKUJEMY Z PERYSKOPOWEJ!
Radiooperat natychmiast zaczął nadawać komunikat, starając się zdążyć, zanim okręt zniknie pod wodą. Kapitan natychmiast udał się do peryskopu i rozejrzał się po otoczeniu. Okolica wciąż roiła się od spadających pocisków.
-Powoli wstecz! - zadecydował kapitan, aby wydostać się ze strefy ognia.
9:30
Finek rozglądał się wkoło. Bez sonaru nawet nie wiedział, gdzie są przeciwnicy. Z I-8 również stracił kontakt po tym, jak oba okręty zanurzyły się. Deszcz okazał się ich wrogiem. Amerykańskie niszczyciele wykorzystały radar, aby ich namierzyć, podczas gdy oba okręty podwodne były ślepe i głuche. Kapitan obracał peryskop we wszystkie strony. Ten deszcz zaczynał działać mu na nerwy.
Eksplozja która doszła ze wschodu była niepokojąca. Albo kapitan Masazsu wyeliminował niszczyciela, ablo amerykanie wyeliminowali jego. Kapitan RO-19 skierował w tamtą stronę okular peryskopu. Wytężał wzrok, aby dostrzec, co tam się działo. Nagle zobaczył dwa małe, powiększające sie punkty. Finek przeklął w duszy.
-ZANURZENIE!!
Dwa Hellcaty rzuciły bomby na pozycje, gdzie niedawno wystawał peryskop wrogiego okrętu. Jednak jego ogromna masa była wielką zaleta. Okręt zanurzył się wystarczajaco szybko, aby uniknąć większości siły bomb, zrzuconych przez samoloty. Dwie eksplozje zatrzęsły japoński okrętem, nie czyniąć mu większych szkód. Jednak Finek wiedział, że to jeszcze nie koniec. To był dopiero początek
9:45
Nie potrzeba było sprawnego sonaru, aby słyszeć niszczyciela i bomby, które zrzucał na RO-16. Finek stał w centrali i patrzał na wskazanie głębokościomierza. Jego okręt już dawno zszedł poniżej fabrycznie ustalonej głębokości maksymalnej. Kolejne eksplozje eksplodowały gdzieś powyżej jego okrętu. Kapitan wiedział jednakl, że to tylko kwestia czasu.
Wucz-Wucz-Wucz, stawało się coraz bardziej natarczywe. Finek stał na środku centrali i myślał. Dwa razy odbił w prawo. Odbijać wq lewo, czy po raz koleny unikać w prawo. Odgłos śrub stawał się coraz głośniejszy, zwiastujac, że pora na unik.
-W lewo -zadecydował, zupełnie nieświadom, że taki sam manewr wykonywał amerykański niszczyciel. Finek spojrzał na zegarek i zaczął liczyć sekundy.
KABOOM! Pierwsza eksplozja była o wiele za blisko. Kapitan chwycił się zegara, aby tylko nie upaśc na podłogę. Następna eksplozja ponownie szarpnęła okrętem. Finek nie zdążył usłyszeć do końca, że przedział disli daje wodę, gdy kolejna bomba rozpruła poszycie zaraz za zegarem. Ogień, ktory od razu zagasiła słona morska woda otoczył kapitana, pozbawiając go tchu. Nie słyszał już nic. Nie czuł nic. Wiedział tylko jedno. To już koniec... RO-16 udał się w ostatnią podróż.... prosto na dno...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum