Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
"La Valetta"
U-BOOTY: VIIB (1940) CZAS MISJI: 2 godz
16/08/1940 g. 19:00
POGODA: niebo czyste, wiatr sredni
To juz trzeci dzien gdy nasze okrety przydzielone do blokady Malty , dryfuja poddajac sie pradom morskim . W nocy ladujac akumulatory , a w dzien tkwiac w ciszy oczekujemy wrogiego konwoju , ktory jednak nigdy moze nie nadplynac .
Dzien podobny do dnia , a noc do nocy...
Wrescie pojawia sie dlugo oczekiwany komunikat , "Kapitanie! Mam kontakt!"
---ODPRAWA---
Stanowicie grupe zamykajaca pierscien blokady w okol Malty I portu La Valetta. Wszelkie jednostki usilujace wedrzec sie do tego portu nalezy zaatakowac I zatopic!
Udanych lowow! PL_Szczur, PL_David.
Słońce powoli znikało na zachodzie, gdzie dość niedaleko znajdowała się Malta. Mała twierdza brytyjska pośród wrogiego morza. Kapitan U-47 spoglądał na powoli tonące słońce. Dziś miał nadzieję, że nie tylko ono zatonie. W tej chwili porucznik Unterhorst zameldował:
-Dym na horyzoncie!
Kapitan natychmiast chwycił za lornetkę i spojrzał we wskazanym kierunku. Rzeczywiście. Na południę od nich płynął jakiś parowiec... Albo nawet kilka...
U-47 powoli przechylił dziób i zniknął pod powierzchnią wody. Kapitan natychmiast przykeił się do peryskopu i zaczął się rozglądać. Jego okręt znalazł się dokładnie na trasie konwoju. A więc miał najlepszą pozycję do ataku. Delikatnie skierował okręt w poprzek kursu kownoju. Miał najlepsze możliwe pole manewru.
U-47 kilkukrotnie zmienił kurs, aby dostać się do środka. Kapitan już miał na oku cel: Piękny i tłusty frachtowiec C3. Jednak miał też zmartwienie. Co prawda obszedł już jedną korwetę, ale wszystko wskazywało na to, że druga korweta przetnie jego kurs. Miał dwa wyjścia. Albo zwolnić i pozbawić się tonażu lub próbować wejść do konwoju. Wybrał drugą opcję.
Sytuacja nie była najlepsza. Kapitan spojrzał za siebie i zobaczył jeszcze jeden kształt. Początkowo myślał, że to motorówka patrolowa, ale szybko zobaczył charakterystyczny kiosk U-Boota. Drugi szary wilk starał się obejść czołową eskortę po zewnętrznej i zaatakować z flanki. Blue R ucieszył się, że nie jest sam.
-Zwolnić do 1 węzła.
Kapitan korwety cały czas patrzał w kierunku zachodzącego słońca. Przed świtem powinni dotrzeć do celu i wtedy będzie mógł trochę odpocząć. Jego okręt delikatnie zygzakował, przeczesując lazurową wodę morza śródziemnego od wielu dni. Kapitan zupełnie nie zdawał sobie sprawy, że kieruje sie wprost na wrogą jednostkę, którą ocalił tylko przypadek.
-Kapitanie. Słyszę coś na namiarze 70! Wygląda na okręt podwodny
Blue R uśmiechnął się, gdy zobaczył, że korweta zmieniła kurs i na pełnej mocy pognała w stronę w której wcześniej widział U-Boota. Miał nadzieję, że to as Marco płynał za nim, co stawiałoby korwetę w niebezpiecznej sytuacji. Nie przypuszczał, że to Syguła przejął na siebie najcięższe uderzenie, podczas gdy on mógł przyspieszyć i skierować się na wypatrzony cel. Już widział torpedy rozrywające burtę frachtowca.
-Mam cię... - mruknął.
Przez peryskop widział, jak korweta rzuca bomby. Nie zazdrościł kapitanowi tamtej jednostki, ale nie mógł mu bezpośrednio pomóc. Jedynie co mógł da niego zrobić, to zaatakować. C3 zajmował mu już dużą część peryskopu, gdy zdecydował się wypuścić rybki. Mały frachtowiec, którego wcześniej mijał wskazywał, że konwój gra dość szybko i tak też kazał ustawić torpedy.
Tymczasem kapitan Korwety czuł się dumny. Oto on, jako pierwszy z całego konwoju dotarł do wroga, a jego załoga dawała z siebie wszystko co mogła, aby do wykończyć. Po kolejnej serii bomb głębinowych na powierzchni pokazały się oznaki ciężkiego uszkodzenia, a w efekcie może nawet zatopienia wrogiej jednostki - plama ropy. W tej chwili z głębi konwoju dały się słyszeć dwie eksplozje.
Pierwsza eksplozja nastąpiła tuż za kotłownią, druga nastąpiła chwilę później w dziobowej ładowni. Kapitan U-47 z radością obserwował dwie fontanny. Ciężki frachtowiec zachwiał się i zatrzymał, a załoga pospiesznie rzuciła się do szalup. Blue R jednak nie miał czasu na podziwianie widoków. Trzecia torpeda już mknęła do celu, a on kierował się do tankowca, który płyną nie dalej jak kilometr od tonącego frachtowca.
Kolejna eksplozja nastąpiła w pobliżu szalup, wyrzucając je w powietrze razem ze znajdującymi się na nich ludźmi. Uszkodzenia frachtowca nie pozwoliły mu dłużej utrzymać się na powierzchni. Statek szybko zanurzył się rufą i poszedł na dno, ciągnąć za sobą większość załogi. Ich oprawca nie zwracał jednak na nich żadnej uwagi.
Załoga tankowca Empire Celt wiedziała, że znalazła się w dużych tarapatach. Płynący przed nimi frachtowiec zatonął dosyć szybko po 3 torpedach i wiele wskazywało, że nie dokonał tego ten okręt, który atakowała jedna z korwet. Oni byli w gorszej sytuacji. Byli wielką, pływającą bombą na środku oceanu. Kapitan jednostki nakazał przygotować się wszystkim do awaryjnego opuszczenia jednostki. Wtedy rozległ się okrzyk.
-NADCIĄGA TORPEDA!
Blue R obserwował ogromny tankowiec, zerkając co chwila na chronometr i odliczał. 30 sekund, 20... 10... Wtedy nastąpiła ogromna eksplozja. Torpeda trafiła dokładnie w przedni zbiornik, wzbijając wielką fontannę wody. Załoga usłyszawszy huk była pewna. Po raz kolejny trafili. Blue R miał już wydać rozkaz odpalenia kolejnej torpedy, gdy wtedy stało się.
Ogień, który rozniósł się po pokładzie spowodował jeszcze większą eksplozję, niż trafienie torpedą. Statek szybko zamieniał się w ogroną pochodnię. Kolejne zbiorniki wybuchały, rozjaśniając zapadające ciemności. Kapitan U-47 był pewny. Cel zatonie sam. Polecił zanurzyć okręt i przeładować torpedy, kierując się w tym samym kierunku, co konwój. Liczył, że jeszcze tej nocy powiększy swoje konto.
Kapitan tankowca wiedział, że to koniec. Jego jednostka była już pływającym wrakiem. Po raz ostatni spojrzał przez okna mostka. Widział załogantów uciekających przed piekielnym ogniem. Tankowiec zamieniał się w przedsionek piekła.
-Dobry Boże... - wyszeptał kapitan, oglądając jak ogromny ogień wzbijał w powietrze parującą wodę, która starała się go zalać. Zywioły pochłaniały tankowiec, tocząc ze sobą wieczny spór, o to, któremu przypadkie w udziale większe zniszczenie.
Gdy U-47 po raz kolejny przygotował się do ataku zapadły już egipskie ciemności. Kapitanowie eskorty byli zdeterminowani. Musieli odnaleźć wroga i pomścić utratę dwóch statków o tonażu 15.000 BRT. Wszystkie możliwe jednostki kręciły się po okolicy przeczesując ciemne wody. Co jakiś czas eksplozja torpedy zdradzała obecność wroga, ale nie udało im się odnaleźć nikogo. Szare wilki grasowały bezkarnie.
Kapitan U-47 wiedział, że nie uda mu się teraz dogonić konwoju. Musiał poczekać, aż eskorta przestanie kręcić się po okolicy i doperio wtedy mógł wyjśc na powierzchnię, aby wyprzedzić konwój, który coraz bardziej zbliżał się do celu. Nagle odgłos trafnia torpedą uświadomił kapitanowi, że ciągle trwa walka. Obrócił peryskop dookoła.
Trafiony tankowiec stanął w ogniu, odsłaniając dwa uszkodzone tankowce. Obydwa stały w ciszy. Wyglądały tak, jakby opuściła je załoga. Najwyraźniej został uszkodzone przez innego wilka. Blue R przez chwilę się im przyglądał. Nie chciał pozbawiać innego kapitana sukcesu, na który ciężko zapracował. Dopiero widok rzucającego bomby niszczyciela uświadomił mu, że musi działać. Wystrzelił torpedy w obydwa cele.
Tankowiec T3 pękł po kolejnym trafieniu w śródokręcie. Jego zejście było ciche i ciemne. Wszystko wskazywało, ze był pusty. Jednak BdU nie przejmowało się takimi detalami. Drugi tankowiec, typu T2, był jego przeciwnością. Jego zejście odbyło się w widowiskowej kuli ognia. Blue R czuł się dumny. Prawie udało mu się osiągnąć 40.000 BRT, a patrol jeszcze się nie skońćzył. Rozejrzał się wokoło i wypatrzył marudera.
Mały frachtowiec płynął daleko za konwojem. Prawdopodobnie jakiś problem techniczny zostawił go z tyłu. Jednak tutaj szczęście kapitana U-47 się skończyło. Jedna z korwet, zdając sobie sprawę z bezsensowności poszukiwań postanowiła zapewnić choć odrobinę bezpiecxzeństwa samotnemu statkowi. Jej kapitan nie wiedział, że przypadkiem znalazł się między frachtowcem i U-Bootem, czym uratował temu pierwszemu życie.
Kapitan Blue R zawrócił. Wiedział, że szanse na dopadnięcie konwoju przed Maltą były małe. Ale wiedział też jedno. To nie był ostatni konwój zmierzający do samotnego bastionu. Skierował okręt do bazy i nadał do dowództwa optymistyczny meldunek....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum