Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Oberleutant Anton Muller
Wasz okręt weźmie w operacji Wilczego Stada na Północnym Atlantyku. Przygotujcie okręt do wyjścia na Atlantyk na początku listopada 1942. 6 listopada w kwadracie BE71 przekażecie Krzyż Biskajski U-260 wracającemu do Francji.* Wilcze Stado zbierze się na Atlantyku w kwadracie AK4 około drugiego tygodnia listopada i wtedy też do niego dołączycie.
Fregattenkapitän Andreas von Hyakintos, dowódca 11 flotylli U-Bootów
*3 dni rejsu normalnego, 6 dni rejsu ostrożnego do punktu docelowego.
(czyli standardowo:
torpedy
trasa
oraz nowość:
Data wyjścia)
Rejs do spotkania z U-260 był dziwny. W nocy Krzyż Biskajski milczał, jakby żadne samoloty nie latały w powietrzu. Co prawda nie doszło do żadnego ataku, ani nawet dostrzeżenia lub dosłyszenia samolotu, a jedyne wiadomości o samolotach pochodziły z innych okrętów, które nie miały tyle szczęścia, ale było to dziwne.
Popołudniem 6 listopada doszło do spotkania z U-260 Kapitänleutnanta Hubertus Purkhold, podczas którego przekazano Krzyż Biskajski. Następnie obie jednostki ruszyły w swoim kierunku.
Nastała noc z 9 na 10 listopada 1942, gdy U-261 zbliżał się do kwadratu AK4. Okręt osiągnął właśnie ostatni punkt nawigacyjny przed wejściem do kwadratu. Nawigator spojrzał na mapę, po czym zwrócił się do kapitana.
-Herr Kaleun? Do którego konkretnie kwadratu AK4 płyniemy?
U-261 dotarł do wyznaczonego kwadratu 10 listopada i w tym kwadracie nagle 12 listopada spadła na nich jak grom z jasnego nieba wiadomość, Karl "Lew" Dönitz został zdjęty ze stanowiska dowódcy U-Bootów. Wiadomość ta była wielkim szokiem. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw, wobec ich ulubionego dowódcy.
13 Listopada 1942, godzina 11:21
-Herr Kaleun! Dym na horyzoncie! - zawołał pierwszy oficer w głąb okrętu. Gdy Anton wydostał się z wnętrza okrętu, można było rozpoznać idące na przedzie idącego mniej więcej na wschód konwoju. U-261 znajdował się akurat na wschód-południowy wschód od celów, na prawie idealnej pozycji do ataku, ale niewiele czasu pozostało na zawiadomienie reszty stada, jeżeli mieli zaatakować z tej pozycji
R55 - U-261.jpg
Plik ściągnięto 16 raz(y) 106.96 KB
R55 - U-261a.jpg Cele dołożę, gdy zdecydujesz się na atak.
Ledwo radiooperator wysłał wiadomość w eter (zanim otrzymano potwierdzenie odbioru mówiące o poprawnym zakończeniu transmisji), pierwszy oficer wskazał na jeden z niszczycieli.
-Herr Kaleun! Niszczyciel, 330, zwrócił się w naszą stronę!
W tej samej chwili jeden z wachtowych zauważył drugi niszczyciel z innego kierunku, który również w tej samej chwili zwrócił się w ich stronę. Nie wyglądało to na przypadek.
-Szybciej... - rozkazał kapitan, już kilka minut później, gdy azdyk bezlitośnie trafiał raz za razem w kadłub zanurzającego się U-Boota. Szum zbliżającego się niszczyciela mieszał się z rozkazami załogi, aż wreszcie po przejściu niszczyciela padł meldunek o bombach.
Choć chief starał się w ostatniej chwili wykonać unik, bomby padły bardzo blisko U-Boota, potrząsając nim, jak zabawką. Gdy światło przestało migać z całego okrętu zaczęły napływać meldunki o uszkodzeniach. Poza maszynownią, nie stało się nic złego. W maszynowni jednak pojawił się przeciek, który doprowadził do zwarcia w jednym z silników elektrycznych. Choć przeciek szybko opanowano, to jednak silnik był uszkodzony.
Hydroakustyk w szumie wody i hałasie pobliskiego konwoju starał się coś złapać, ale mógł zameldować tylko:
-Chyba nasłuchują...zaraz... jeden na prawej burcie chyba przemieszcza się przed dziób....
Koło 13:00 sytuacja była tak klarowna jak nigdy. Byli atakowani. I to skutecznie.
Muller nie tak wyobrażał sobie pierwszy atak podczas tego patrolu, ale to przeciwnik miał inicjatywę. Od dłuższego czasu bomby spadały w pobliżu U-Boota, uniemożliwiając większe naprawy i powodując coraz to nowe uszkodzenia. Pozbawiony połowy mocy napędowej U-261 znosił wszystkie ciosy, ale wytrzymałość kadłuba była z każdą chwilą coraz mniej pewna.
Oczy Antona spoczęły na głębokościomierzu. Jakby się głębiej zanurzyli, bomby musiałyby dłużej spadać, co dawałoby im ciut więcej czasu na uniki. Z drugiej strony, czy męczony kadłub wytrzyma zejście na głębiny? Stare Wilki opowiadały o zejściu na 250 metrów i innych tego typu przygodach.... ale ilu kapitanów nie dożyło do takiej opowieści i spoczęło w żelaznej trumnie.
Rozmyślania przerwał elektryk, który zjawił się w centrali:
-Herr Kaleun. Aby naprawić silnik, będę potrzebował spawarki.
Choć meldunek był teoretycznie niezwiązany z sytuacją, kapitan rozumiał powagę sytuacji. Używanie energii z akumulatorów do spawania w sytuacji, gdy może jej braknąć do zasilania napędu, mogło być poważnym błędem. Z drugiej strony istniała szansa, że z dwoma silnikami będą mieli lepsze możliwości manewru.
Anton nie lubił, gdy musiał wybierać między dwiema złymi opcjami, a teraz na dodatek dwa takie wybory spadły na niego niemal równocześnie.
Minęła 14:15, gdy po raz pierwszy od chwili, gdy U-Boot znalazł się na głębinie, bomby padły w pobliżu U-Boota. Światła na pokładzie zamigotały, nie zamocowane elementy zaczęły latać po pokładzie, a ludzie tracili równowagę. Chief opanował jednak okręt, choć sytuacja się pogorszyła. W przedziale diesli pojawił się przeciek z czerpaka powietrza. Choć załoga natychmiast zabrała się do tamowania przecieku, okręt nabierał wody w dość szybkim tempie.
(No i jest. Ale dopiero zaczęli obrzucanie. To nie SH3, gdzie co minutę lecą bomby. W rzeczywistości miedzy rzuceniami bomb musiał być dłuższy okres (na uspokojenie się wody i przeładunek). A gonić to potrafili nawet kilkanaście godzin. Wiec zaparz sobie meliski .)
Gdy około 15:00 wydawało się, że sytuacja jest opanowana, jedna z bomb eksplodowała blisko U-Boota. Huk był potężny, podobnie jak siła, która rzuciła wszystkimi o burtę. Światło zgasło i nie zapaliło się ponownie. Krzyki spanikowanych załogantów, mieszały się z tymi, którzy próbowali ich uspokoić. Wreszcie w świetle latarek opanowano załogę, ale też okazało się, że przecieki w przedziale diesli odczopowały się podczas uderzenia. Mechanik na szczęście stanął na wysokości zadania i wyglądało na to, że wkrótce opanuje po raz kolejny ten przeciek.
Ciemność miała jednak wielką wadę. Okręt zaczął przypominać statek widmo. Z ciemności do uszu kapitana dochodziły jęki załogantów. Nie wszyscy wytrzymywali presję. Wyraźnie słyszał, jak bosman stara się uspokoić jakiegoś jęczącego, który cicho płakał że "oni nas i tak zabiją". Sytuacja nie była najlepsza.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum