POLISHSEAMEN Strona Główna POLISHSEAMEN
**** Forum Klanowe PolishSeamen ****

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Zaproszenie

 Ogłoszenie 


ZAPRASZAMY NA SERWER GŁOSOWY DISCORD


Uwaga ! Uwaga ! W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen. Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego. Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika. Adres się nie zmienia. Dalej jest to

www.forum.polishseamen.pl

Zachęcamy wszystkich do ponownego zarejestrowania się u nas i do czynnego udziału w naszej społeczności.

Przepraszamy za problemy. Pozdrawiamy Administracja PolishSeamen.

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Przesunięty przez: PL_CMDR Blue R
25 Wrzesień 2007, 23:22
ACHTUNG! MINEN!
Autor Wiadomość
PL_CMDR Blue R 
Kapitan zur See






Kraj:
poland

Imię: Rafał; Finek
Ulubiona Gra: Silent Hunter III
Pomógł: 117 razy
Wiek: 38
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 19423
Skąd: Dąbrowa Górnicza

 #1  Wysłany: 9 Styczeń 2007, 17:29   ACHTUNG! MINEN!

Część I

--- 22 Październik 1941

17:00
Dzień drugi. Brak kontaktów. Kierunek SE. Prędkość: 11 węzłów. Wszystko gotowe do ataku. Korvettenkapitan odłożył pióro i spojrzał na zapis w dzienniku pokładowym.
"Właściwie to po co to piszę?" - zapytał w głębi duszy sam siebie. BdU nigdy tego nie czyta. Ich interesuje tylko zatopiony cel, jego tonaż i pozostała w wyrzutniach ilość torped. Patrzał tak przez chwilę na pustą kartkę i ponowił zapis. Tym razem po angielsku.

-A to po co kapitanie? - usłyszał nagle nad sobą głos. W przejściu stał Oberfahnrich zur See Udo Unterhorst, jego pierwszy oficer. Służył z nim już na U-6, a w 1940 razem z nim został przeniesony na U-47. Choć był niższy stopniem od dowódcy przez te kilka lat zżyli się ze sobą i kapitan pozwalał mu na dosyć dużą swobodę. Kapitan sprawdzając pocztę po powrocie do bazy zawsze się bał, że Udo zostanie przeniesiony na inny okręt, aby objąć dowodzenie. Udo był niewysokim blondynem, a kapitan nie pamiętał kiedy ostatnio zgolił brodę.

-Cóż - odparł spoglądając na otwarty dziennik pokładowy - Chyba tylko po to, aby gdy nas złapią nie musieli szukać tłumacza.
-Jeżeli, kapitanie, jeżeli nas złapią - odparł z uśmiechem pierwszy oficer. Kapitan zamknął dziennik pokładowy i odłożył go na stolik. Szykowała się długa noc.
-Kogo wyznaczyłeś na wachtę kapitanie? - zapytał po chwili, jakby chciał czymś usprawieliwić swoje najście.
Kapitan spojrzał w bok. Na drewnianym obiciu jego koi zauważył odciśniętą dłoń. Przy każdej wizycie w porcie zapominał przypomnieć, aby w końcu ją starli. Teraz stała się właściwie częścią statku.
-Sądzę, że Adolf sobie poradzi. Jego chłopcy też. - odparł kapitan.

Udo stał jeszcze przez chwilę, jakby starał się przypomnieć co chciał powiedzieć kapitanowi. Kapitan dobrze rozumiał o co chodziło. Polecił swojemu pierwszemu oficerowi usiąść na skraju koi, a sam się wcisnął w jej najdalszy róg.
-O co chodzi? - zapytał - Boisz się?
Udo spojrzał zaskoczony na kapitana. "Pewnie myśli czy umiem czytać w myślach" - powiedział sobie w duchu kapitan i zaczął kontynuować.
-I powinieneś. Jeżeli nas wykryją będziemy bez szans. - starał się, aby jego głos brzmiał naturalnie. Choć w głębi duszy bał się, musiał zachować chociaż pozory. W końcu cała ta akcja była jego pomysłem.

-Uda nam się kapitanie - odparł Udo. - Z nie takich tarapatów uciekaliśmy! - rzucił pewny siebie. Kapitan dobrze wiedział o czym mówił. O przedarciu się przez Gibraltar. Płynęli w sztormie. Widoczność była zerowa. Nagle z zasłony deszczu wyłonił się niszczyciel. Przepłynął tak blisko U-47, że można było przeskoczyć z jednej jednostki na drugą. Jednak nie był to przypadek. Niszczyciel szarżował. Przecież nikt normalny nie siedziałby na stanowiskach bojowych w taką pogodę. Do dziś zapamiętał odgłos kul odbijających się od kadłuba przy akompaniamencie gromów.
-Udo, sprawdź czy Bruno się nie obija na wachcie. - zasugerował kapitan
-Tak jest kapitanie! - odpowiedział pierwszy oficer i skierował się na mostek

23:00
Płynęliśmy wpółwynurzeni. Silniki pracowały na małych obrotach. Tuż przed 22 Victor Beck zauważył wroga. - kapitan spojrzał na kolejne zdanie, które znalazło się w dzienniku pokładowym. "Co właściwie wyprawiam?" - zapytał się w duszy. Przecież nawet Brytole tego nie przeczytają. Jego U-47 albo przeżyje, albo zostanie zniszczony. Innej opcji nie brał pod uwagę.
-Zauważył wroga - powtórzył ostatnie wyrazy kapitan przypominając sobię tą sytuację.

-Kapitanie! - szepnął w jego stronę drugi oficer, szturchając go w ramię. Kapitan zmienił bok i spojrzał na osobe, która wyrwała go ze snu.
-Co się stało? - zapytał zaspanym głosem
-Konwój! - odpowiedział drugi oficer. To wystarczylło, aby wybudzić kapitana. Co sił wbiegł na mostek i chwycił lornetkę. Jeden z marynarzy wskazał mu kierunek. Oczy przez chwilę przyzwyczajały się do ciemności, po czym dostrzegł w ciemności zarysy jednostek. Konwój przecinał trasę U-47. Najwyraźniej płynął do Tobruku.

-Silniki stop! - rozkazał i wytężył wzrok. W kierunku portu płynęło kilka tankowców oraz dwa statki, których przeznaczenie było widać na pierwszy rzut oka.
-To brytyjskie posiłki - powiedział cicho, opuścił szkła i zamyślił się skubiąc brodę.. Przybycie konwoju na pewno będzie powodowało spore zamieszanie w porcie. A to tylko zwiększało ich szanse.
-Mamy szczęście chłopcy. - rzucił do wszystkich zgromadzonych na mostku. - Przepuszczamy ich i ruszamy dalej. - Już mial zejść do wnętrza okrętu, gdy zauważył zaskoczoną minę jednego z nowych marynarzy. Nie mógł opanować się i zwrócił się do niego -Tylko odwlekamy ich wyrok. I tak ich zapimy, synku!

Część II:

--- 23 październik 1941

3:43
2:00. Wszystko szło dobrze. Kontakt wzrokowy został nawiązany. Jednakże wtedy... - tu zamyślił się. Chciał aby dziennik kapitański był bardzo dokładny, ale to co wydarzyło się nie było zbyt chwalebne. Odłożył pióro i zamyślił się. "Czy na pewno chcę to zapisać?" - zastanowił się. Jego wzrok zatrzymał się na wilgotnej ścianie i prowizorycznych wzmocnieniach. To wszystko przypominało najgorszy koszmar. Postarał się jeszcze raz przypomnieć jak do tego wszystkiego doszło.

Kapitan obracał powoli peryskopem bojowym na wszystkie strony. U-47 musiał uniknąć wykrycia za wszelką cenę. Elektryczny silnik pracował na najniższych obrotach, nadając okrętowi podwodnemy typu VIIC prędkość niespełna 2 węzłów. Jedynym problemem jaki do tej pory nie sprzyjał tej misji był zapas energii elektrycznej. Jednak i tym razem niemieccy inżynierowie go nie zawiedli.

Najpierw nowa powłoka anty-sonarowa zachęciła go do rejsu z Brestu do Salamis i zmiany klimatu, a teraz nowe, pojemniejsze akumulatory były kluczem do sukcesu. Obrócił peryskop dalej i spojrzał prosto w peryskop wachtowy. Wstał od peryskopu i cicho powiedział w stronę centrali:
-Udo, masz coś?
Jego pierwszy OW siedział przy peryskopie wachtowym i również rozglądał się po okolicy. Co dwie pary oczu to nie jedna. Udo w charakterystyczny dla siebie sposób zaprzeczył i obaj wrócili do omiatania horyzontu.

Nie minęło 15 minut, gdy pierwszy zameldował kontakt. Kapitan również spojrzał w tym kierunku. Równolegle do nich w odległości dwóch kilometrów płynęła motorówka.
-Udo! Patrz dalej! - rozkazał kapitan - Ja będę go pilnował.
Nastpnie kilka minut nic się nie zmieniło. Motorówka pognała w stronę portu i U-47 znów znalazł się samotny pośród morza. Kapitan obrócił peryskop o 360 stopni. Płynęli tak blisko brzegów Afryki, że prawie można było jej dotknąć. Kapitan znów udał się do włazu i zapytał:
-Głębokość?
Po kilku sekundach usłyszał charakterystyczny odgłos urządzenia pomiarowego.
-4 metry kapitanie. Głębokość 16 metrów. - zameldował oficer.

Kapitan bał się jednego. Jeżeli wpadną na mieliznę mogą mieć kłopoty. Jeżeli nikt nie zauważy szamocągego się na płytkich wodach okrętu nic się nie stanie. Jeżeli natomiast kiosk wyskoczy na powierzchnię i brytyjczycy to dostrzegą mogą mieć nieliche kłopoty. Kapitan zszedł do centrali i spojrzał na mapę, gdzie oficer nawigacyjny nanosił ich pozycję. Do portu pozostało już tylko kilka mil. Nagle Udo oderwał się od peryskopu i zameldował.
-Kontakt wzrokowy! Transporter wojskowy! Odległość...
Nie skończył meldunku, gdy U-47 zatrząsł się w posadach, przy odgłosie eksplozji.

Pierwszy oficer odpadł od peryskopu i upadł na ziemię. Kapitan również utracił równowagę, wpadł na oficera nawigacyjnego i razem legli na stole nawigacyjnym. Jeden z marynarzy obsługujących ster spadł z ławeczki na podgłogę. Z sufitu strzeliło kilka nitów, rykoszetując po całym pomieszczeniu. Kapitan miał wrażenie, ze peryskop wachtowy zamienił się w miotacz ognia, gdy zobaczył oślepiające światło dobywające się z okularu. Iskry przeszły po całej instalacji, począwszy od dziobu, aż po rufę. Okręt przechylił się ku dziobowi.

Kapitan spróbował wstać, ale kolejne uderzenie posłało go na plecy drugiego sternika. Okręt po raz kolejny zatrząsł się w posadach.
-PRZECIEK!! - krzyknął ktoś od strony dziobu. Jego krzyk utonął w kolejnych dramatycznych meldunkach o przeciekach. Kapitan podniósł się po raz drugi, starając się utrzymać na nogach. Pierwszy mechanik, utrzymujący się na nogach tylko dzięki chwyceniu się telegrafu maszynowego spojrzał na głębokościomierz i krzyknął.
-SIEDZIMY NA DNIE! - kapitan spojrzał w stronę dziobu. Operator sonaru starał się własnymi rękami zatamować wodę, która potężnym strumieniem wlewała się przez przedział radiooperatora. Światło zamigotało i zgasło. Pozostała ciemność, huk wpadającej do okrętu wody i krzyki zdezorientowanej załogi.

Część III:

--- 23 październik 1941

3:45
...okręt wpadł na przyczepioną do dna minę. Uszkodzenia były krytyczne. Nie pozostało nic innego jak... - tutaj znów zamyślił się. "Nic innego jak co?". Znów odłożył pióro i spojrzał na swoje pismo.
-Uszkodzenia były krytyczne - powiedział sam do siebie. Cały czas widział i słyszał tą niedawną sytuację. Do jego uszu dotarł jęk Stabsbootsmanna Wittenberga. Na okręcie było niezwykle cicho. Korvettenkapitan ponownie chwycił za pióro. Zrobił to odruchowo, bo wciąż nie wiedział, co zapisać. "Uszkodzenia były krytyczne" - znów powróciło do umysłu.

Fahnrich zur See Otto Totenhagen zachował wystarczająco dużo przytomności umysłu, aby natychmiast chwycić za latarkę. Najpierw skierował ją w strone rufy. W porównianiu z dziobem panował tam spokój. Następnie skierował strumień światła w stronę dziobu, ukazując rozmiar zniszczeń. Przez rozerwaną powłokę do środka okrętu wlewała się woda. Dołączyło do niego jeszcze kilka latarek. Kapitan musiał działać szybko.
-ZAŁOGA Z SILNIKÓW NA DZIÓB! TRZEBA ZATAMOWAĆ PRZECIEKI!

Dwóch mechaników, Sauer i Hartmann, natychmiast skierowało się do zalanych przedziałów. Kapitan odsunął się w kąt centrali, aby ułatwić przejście obsłudze silników, która co thu gnała w stronę dziobu. Kapitan spojrzał na głównego mechanika.
-Jesteśmy płytko, tak? Proszę uruchomić pompę. Trzeba pozbyć się tej wody! - wskazał na przelewającą się przez właz do centali wodę morza śródziemnego. Kapitan spojrzał w stronę dziobu. Nigdy nie widział takich uszkodzeń. Mógł mieć tylko nadzieję, że przecieki, mimo, że krytyczne, będą dały się szybko zatamowac.

Mokry marynarz wpadł do centrali i rozejrzął się za dowódcą. Gdy go tylko zauważył złożył raport, który nie dawał zbytnich nadziei.
-Stabsbootsmann uważa, że jeżeli w 5 minut nie opanujemy przecieków na dziobie, trzeba będzie opuścić okręt. - po czym natychmiast skierował się w kierunku dziobu. Kapitan zagryzl wargi. Sytuacja była gorsza niż się spodziewał. Meldunek pierwszego oficera pogarszał beznadziejność całej sytuacji.
-Pompa nie działa! Akumulatory też nie są w pełni sprawne.
Kapitan przeklął pod nosem. Rzucił czapkę na stół nawigacyjny i zwrócił się do Totenhagena.
-Zajmij się dziobem. Ja biorę się za pompę.

Huk wody wpadającej do torpedowni mieszał się z krzykami załogi. Ktoś wołał o młotek, inny potrzebował kluczy, a kolejny starał się oświetlać to miejsce, w którym światło było najbardziej potrzebne. Oświetlenie awaryjne błysnęło i w towarzystwie iskrzenia zgasło. Poziom wody cały czas podnosił się. kapitan obejrzał pompę i od razu znalazł problem. Szczęście się chyba od niego nie odwróciło. Szybka wymiana przewodu pozwoliła natychmiast uruchomić urządzenie. Odgłos pracy pompy dodał ducha załodze, która walczyła o życie. Kapitan przez kilka sekund patrzył na pracę urządzenia, po czym wrócił do centrali.

Gdy tylko stanął na nogach zauważył, że jego pierwszy oficer stoi nad nim.
-Kapitanie. Oba peryskopy uszkodzone. Z uszkodzeń okrętu wnioskuję, że udzkodzone zostało także działo pokładowe, antena radia i głowica hydrofonu.
Nadzieja która zaświtała w sercu kapitana zaczęła blednąć. Patrzał na Unterhorsta i w tej chwili zdał sobie sprawę, że słyszy pewnien dzwięk, który zawsze towarzyszył jego najwspanialszym chwilom. Oberfahnrich zur See trzymał w rękach uruchomiony stoper. Tym razem jednak nie odliczał czasu, jaki pozostał do trafienia, tylko czas, jaki pozostał załodze, aby uratować okręt. Kapitan podjął szybką decyzję.
-Jeżeli wskaże 10 minut, szasuj balasty.

Udo spojrzał na stoper. Najbliższe 6 minut miało zadecydować o tym, czy poddadzą się brytyjczykom (o ile okręt wyskoczy na powierzchnię), czy będą starali się uciec. Kapitan skierował się w stronę rufy i natychmiast zniknął pod podłogą, gdzie znajdowały się akumulatory. Obrócił się i spojrzał w stronę torpedowni. Przez drzwi łączące ja z "przednimi kwaterami" do drugiego pomieszczenia wpływała duża ilość wody. Operator sonaru Wittenb erg, samotnie walczył z mniejszym już, ale ciągle niebezpiecznym przeciekiem, który znajdował się tuż przy jego stanowsku. Pierwszy oficer obrócił się i ruszył, aby mu pomóc.

-Holender jasny! - mruknął kapitan, gdy tylko znalazł się w płytkiej wodzie. - A więc tu też? - zapytał sam siebie. Szybki rzut oka ukazął mu niewielki przeciek. Strzelał spod warstwy wody jak fontanna. Gdyby U-47 był okrętem wycieczkowym na pewno takie coś pozytywnie wpłynęłoby na jego wartość. Ale teraz należało go jak najszybciej zatamować. Jednak kapitana zaniepokoiła jeszcze jedna rzecz. Silny odór kwasu.
-Pięknie - mruknął do siebie - Tylko tego brakowało.
Odstawił latarkę tak, aby oświetlała źródło przecieku i zbliżył się do niego.

Pomoc pierwszego oficera bardzo przydała się operatorowi sonaru. Nie minęło dużo czasu, gdy przeciek zamienił się w delikatne stróżki wody, które można było zatamować później, gdy cięższe uszkodzenia zostaną naprawione.
-Dokończ to, jak pomogę tym, na dziobie.
Oberfahnrich zur See Unterhorst wkroczył do mesy oficerskiej, w której minął się z tym samym marynarzem, który wcześniej dawał meldunek kapitanowi. Zatrzymał się we włazie i spojrzał na załogę, starającą się powstrzymać wodę, która cały czas nieproszona wdzierała się do okrętu. Nagle przypomniał sobie o stoperze, który wsadził do kieszeni. Ruch wskazówki był nieubłagalny. Stoper wskazywał 5 minut 40 sekund.

Część IV:

--- 23 październik 1941

3:48
...jak wycofanie się. Załoga przystąpiła do naprawy uszkodzeń, ścigając się z wodą, która wdzierała się do okrętu przez wyrwę...
Kapitan zatrzymał rękę i spojrzał po raz kolejny na swoje pismo. Z pióra na karkę spadła kropla atramentu, zalewając słowo wyrwę. Kapitan podniósł głowę i spojrzał na mokre deski, które prowizorycznie domontowano do suftu. "Wyrwę" - powtórzył sobie i po raz kolejny spojrzał na kartkę dziennika pokładowego. Odczekał chwilę, aż atrament wysechł i już chciał przystąpić do dalszego pisania, jednak nie wiedział już, co właściwie chciał napisać. Po raz kolejny zastanowił się nad całą sytuacją.

-KAPITANIE! - zawołał stojąc przy otwarej pokrywie prowadzącej do akumulatorów młody marynarz. - Jest pan tam?
Kapitan odłożył zniszczony akumulator i wychylił głowę z otworu.
-O co chodzi? - zapytał zniecierpliwionym głosem. Cała ta sytuacja działała mu na nerwy, a to, że ktoś mu jeszcze na dodatek przeszkadza denerwowało go jeszcze bardziej.
-Przeciek w przedziale torpedowym nie jest już groźny. - zameldował marynarz - Grupa remontowa walczy teraz w kolejnym przedziale.
Słowo walczy zabrzmiało bardzo dumnie. Kapitan uśmiechnął się i znikając wśród akumulatorów odpowiedział tylko: "Bardzo dobrze"

Kapitan spojrzał na gładką powierzchnię wody, którą marszczyły tylko fale powodowane przez jego ruch. Akumulatory wyglądały w większości na sprawne, choć kilka z nich wymagało wymiany. "Świetnie" - pomyślał kapitan - "Nowe akumulatory"- po czym wrócił do naprawy. Ledwie skończył, gdy usłyszał za sobą głos pierwszego oficera.
-Kapitanie! Przeciek powstrzymany!
Korvettenkapitan wychylił się i spojrzał w uśmiechniętą twarz Interhorsta.
-Bardzo dobrze, skwitował.

Zaraz po powrocie do centrali kapitan zorientował się w sytuacji. Pompa chodziła na pełnych obrotach, cały czas wybierając wodę, która miała czelność dostać się do wnętrza statku. Nie było już słychać charakterystycznego huku wpadającej wody, tylko pojedyncze, drobne przecieki, którymi zajmowała się już załoga. Mechanik Sauer zdał mu natomiast raport z uszkodzeń, który nie był zbyt zachęcający. Prawie wszystkie przednie akumulatory były uszkodzone, głowica hydrofonu prawdopodobnie też uległa zniszczeniu, podobnie jak peryskopy, a stan dziobowych torped został uznany za wątpliwy. Kapitan zwołał swoich oficerów.

-Nie ma wątpliwości - zaczął. - Jesteśmy na polu minowym. Korzystając z ciemnosci wynurzymy się i zaczniemy się wycofywać tym samym kursem, którym przypłynęliśmy. Ponieważ nie wiem, czy jesteśmy na środku pola, czy tylko na obrzeżach nie możemy zawrócić. - tutaj przystanął, bo wiedział, że teraz czeka go najgorsza część planu - Jeżeli zostaniemy zauważeni, nie możemy się zanurzyć. Tutaj jest tak płytko, że to właściwie będzie bezcelowe, a na powierzchni mamy większe szanse ewakuacji. - tu zatrzymał i spojrzał na swoich oficerów - Macie inne propozycje? - Nikt nie miał nic lepszego do zaoferowania.

U-47 oderwał się od dna, używając samych zbiorników balastowych. Przechył na dziób świadczył, że przedni zbiornik może być uszkodzony. Gdy tylko okręt wyskoczył na powierzchnię główni mechanicy wyskoczyli na zewnąrz, a zaraz za nimi wachta i kapitan. Kapitan dokładnie rozejrzał się po uszkodzeniach. W miejscu, gdzie niegdyś stało działo pokładowe widniała dość duża dziura, załatana od środka. Jednak przy głębszym zanurzeniu ta prowizoryczna robota mogła nie wytrzymać. Oba peryskopy były urwane. Na mostku ocalało tylko działko pokładowe i schowana podczas zanurzenia antena radia.

Mechanicy obejrzeli dokładnie okręt od dziobu do rufy. Nie znaleźli żadnych dodatkowych uszkodzeń. Kapitan pochylił się nad włazem i rozkazał:
-Oba disle. Powoli wstecz.!
Oberfahnrich zur See Udo Unterhorst odsunął lornetkę od oczu i wskazał kapitanowi pewien kierunek.
-Niszczyciel. Obok jakiś statek. To chyba konwój.
Kapitan spojrzał w tamtym kierunku. Rzeczywiście prawie na wprost okrętu stały wrogie jednostki. Kapitan zastanowił się i zwrócił się do pierwszego oficera.
-UZO na mostek!

-Ale po co? - zapytał zaskoczony oficer. Rozkaz świadczył o tym, że kapitan zamierza atakować, a tymczasem mieli po cichu uciekać.
-Jeżeli nas zauważą, dostaną za swoje. - powiedział kapitan. Oficer wykonał rozkaz bez dalszych pytań. Kapitan zamontował UZO i spojrzał w kierunku wrogich jednostek. Podał odległość, kąt rozrzutu salwy i ustawienie kąta żyrokompasu. U-47 wciąż powoli wycofywał się, wśród ciemnych wód okalających Tobruk. Kapitan oderwał wzrok od UZO, zdemontował go i oddał pierwszemu OW.
-Mówiłem, że się uda?
W tej chwili mostek U-47 został oświetlony od strony morza przez szperacz.


Część V:

--- 23 październik 1941

3:50
... rozerwany kadłub. Po naprawieniu uszkodzeń i gruntownym zbadaniu sytuacji uznałem, że U-47 nie nadaje się do ataku. Rozkazałem wycofać się na pełne morze. Zostaliśmy jednak zauważeni
Kapitan po raz kolejny spojrzał na tekst, który napisał. W sumie czy kogoś interesowało, jak wyglądała ich ucieczka? Na pewno nie. To były najgorsze chwile jakie spędził na pokładzie tej jednostki. W jego uszach ciągle odbijały sie echem krzyki załogi, odgłos rykoszetujących kawałków metalu i ołowiu oraz charakterystyczny terkot karabinów maszynowych.

-KRYĆ SIĘ!! - krzyknął Oberfahnrich zur See Unterhorst. W tej samej chwili od strony morza w stronę U-47 posypał się grad pocisków z karabinu maszynowego. Brytyjskie kule odbiły się do kiosku okrętu podwdnego. Wachta zarówno na rozkaz oficera, jak i na odgłos karabinu masyznowego schowałą sie za osłoną mostka. Szperacz przesunął się przed dzióbem U-47 i zaczął go oświetlać z lewej strony. Kapitan wiedział, co to oznacza. Nachylił sie do włazu i krzyknął:
-ODPALAĆ WSZYSTKIE WYRZUTNIE! STER PRAWO NA BURT! CAŁA WSTECZ!!

U-Boot typu VIIC wykonał zwrot w prawo. Gdy tylko stanął w poprzek poprzedniego kursu, jego śruby gwałtownie zmienily kierunek popychając okręt do przodu. Okręt podwodny zawrócił i skierował się w stronę pełnego morza. Łódź patrolowa znów przemknęła przed dziobem wrogiej jednostki, starając się zaatakować jednostkę od rufy. Kapitan wiedział dlaczego.
-Chować się! Szybko! - rozkazał wskazujac właz. Wachta w pośpiechu zaczęła znikać we włazie, zaraz po nich mostek opuścił Udo. Kapitan schodząc jako ostatni zauważył, że motorówka znalazła się za okrętem. Kule posypały się do niechronionego od strony rufy pomostu.

Światło po raz kolejny przygasło na chwilę. Kule cały czas odbijały się od kadłuba okrętu, w kilku miejscach przebijając go. Ekipa naprawcza natychmiast rzucała się do nowych miejsc, starając się utrzymać okręt na chodzie. Kapitan wiedział, że muszą coś zrobić lub polegną. Motorówka na pewno wezwała już wsparcie, a głębokość 10 metrów pod kilem nie dawała zbytnich szans na ucieczkę. Prawy silnik zadławił się na chwilę, po czym znów ruszył na nadobrotach. Sądząc po kulach, które trafiały w dziobową torpedownię, motorówka była przed okrętem. Kapitan szybko zaanalizował daną sytuacje i znalazł jedyne, szaleńcze rozwiązanie.

-Ty! - zwrócił się do najbliższego marynarza - Gdy tylko przepłyną za naszą rufą biegnij do działka i wal ile wlezie! - po czym nie czekając na odpowiedź marynarza zwrócił się do Unterhorst'a.
-Tylko my zostaniemy na mostku!.
Oficer kiwnąl ze zrozumieniem. Dobrze wiedział, co kapitan zamierza. Karabin maszynowy, służący do zwalczania samolotów był jedyną bronią, jaką dystponował na powierzchni U-47. Jednak zainstalowano go w najbardzie odsłoniętym miejscu jednostki. Kapitan odczekał kilka sekund, słuchając kul odbijających się od rufy, po czym rozkazał: -TERAZ!

Marynarz jako pierwszy opuścił kiosk okrętu i skierował się do działka pokładowego. Kapitan wraz ze swoim pierwszym oficerem zaraz po nim opuścili właz i wychylili głowy zza osłony. Motorówka przepływała im przed dziobem, co dawało im chwilę na reakcję. Nagle Udo szturchnął kapitana, wskazując na rufę.
-Tam! Ktoś jeszcze płynie!
Korvettenkapitan obrócił głowę i również zauważył odległe światło reflektora. Nie było wątpliwosci. Kolejna jednostka zbliżała się do płynącego na pełnej mocy U-47.

Załoga motorówki była zaskoczona ogniem prowadzonym przez działko pokładowe wrogiej jednostki. Młody marynarz przycisnął spust, zasypując niewielką jednostkę gradem pocisków. Jednak zaskoczenie trwało tylko krótką chwilę. Brytyjski strzelec znał się na swojej robicie. Ogień prowadzony przez marynarza trwał tylko kilka sekund i został przerwany wśród krzyków ranionego człowieka. Pierwszy oficer natychmiast rzucił się do niego i nie zważając na rykoszetujące pociski ściągnął go do wnętrza okrętu. Kapitan rzucił się do działka i samemu nacisnął spust.

Nic się jednak nie stało. W blasku reflektora kapitan zauważył, że brytyjskie kule trafiły w mechanizm spustu karabinu. Kolejna kula śmignęla kapitanowi tuż przy uchu. Dowódca jednostki odruchowo rzucił sie za osłonę mostka, która przyjmowała kolejne ciosy.
-GŁĘBOKOŚĆ! - krzyknął w stronę włazu leżąc na pokłądzie tuż przy nim. Czas, który oczewkiwał na odpowiedź wydał mu się wiecznością. Jednak 20 metrów ciągle nie było zadowalające. Kapitan spojrzał za siebie.

Obróciwszy głowę zauważył, że teraz za rufą mieli dwa światełka. Pierwsze zbliżyło się na wystarczająco małą odległość, aby kapitan mógł rozpoznać drugą motorówkę. Drugie było bardziej niepokojące. Było zamontowane wyżej niż szperacze motorówek. Oznaczało to tylko jedno. Niszczyciel. Kapitan nie musial czekać na potwierdzenie. Tuż pod szperaczem wraz z hukiem wystrzału zobaczył charakterystyczny dziób niszczyciela. Pocisk wpadł do wody w dość dużej odległości od jednostki. Jednak czas działał na niekorzyść U-Boota.

Część VII:

--- 23 październik 1941

4:00
Nakazałem skierować okręt na głębszą wodę, na całej mocy, jaką dawały silniki. W kierunku U-47 brytyjczycy skierowali przeciw nam dwie motorówki i niszczyciela...
Kapitan spojrzał na ostatnie słowo. Niszczyciel. To zwykłe słowo brzmiało tak groźnie. Płytkie wody nie dawały żadnych szans okrętom podwodnym, podczas gdy niszczycielom takie warunki nie przeszkadzały. Dosyć często działały im na korzyść. Zwłaszcza w takiej sytuacji, w jakiej znalazł się wtedy U-47...

Fontanna wody wystrzeliła tuż przed dziobem U-47. Kapitan podczołgał się do osłony mostka i delikatnie zza niej wyjrzał. Brytyjskie motorówki po raz kolejny zataczały krąg naokoło U-47, zasypując go gradem ołowiu. Ostrzał niszczyciela miał jedną zaletę. Motorówki trzymały się teraz w większej odległosci od ostrzeliwywanego okrętu. Kapitan schował się za osłoną i po raz kolejny spojrzał za siebie.

U-Boot nie miał szans uciec przed niszczycielem na powierzchni. Pozbawiony uzbrojenia nawet nie mógł zmusić załogi niszczyciela do schowania się, co mogło dać im kilka sekund więcej na ucieczkę. Kapitan przyłożył lornetkę do oczu. Nie mylił się. Załoga niszczyciela stała na pomostach, czekając aż wroga jednostka wejdzie w zasięg ich karabinów.
-Tylko samolotów tu jeszcze brakuje - mruknął kapitan i pochylił się nad włazem.

Udo cały czas czekał przy włazie, aby w przypadku gdy kapitan odniesie rany, wciągnąć go do środka. Kapitan spojrzał wprost w jego oczy i był pewny. Udo także się bał. Kapitan stał chwilę nad włazem i dopiero krzyk wraz z wezwaniem medyka przywrócił kapitanowi świadomość. On nie mógł się bać. Od niego zależało życie całej załogi. Kolejny pocisk trafił niebezpiecznie blisko okrętu, oblewajac mostek wodą. Kapitan podjął decyzję.

-ZANURZENIE! SPRAWDZIĆ GŁĘBOKOŚĆ! - krzyknął w głąb okrętu. Pierwszy oficer natychmiast zszedł do centrali, aby zrobić miejsce dla kapitana. Kapitan wszedł do włazu i zamknął go za sobą. Teraz okręt był głuchy i ślepy. Uszkodzony hydrofon i zniszczone peryskopy oznaczały jedno. Mapy i urządzenia nawigacjne, które znajdowały się wewnątrz okretu były jedynymi zmysłami okretu, które musiały ich uratować.

-10 metrów pod kilem! - zameldował oficer nawigacyjny. - Głębokość 17 metrów!
U-47 zaczął znikać pod powierzchnią wody, co zdradzało uszkodzenia doznane podczas ostrzalu z karabinów maszynowych. W wielu miejscach z sufitu strzeliły nowe potoki wody. Kapitan dokonał szybkiej oceny sytuacji. Miał na pokładzie 3 rannych. Marynarza obsługujacego działko przeciwlotnicze, bardziej doświadczonego operatora sonaru i jednego torpedystę.

-10 metrów... - zameldował pierwszy oficer i pytająco spojrzał na kapitana. Korvettenkapitan przytaknął. Okręt miał zejść tak głęboko, jak tylko się da. Kapitan stanął w centrali i donośnym głosem wydał najważniejszy rozkaz:
-Załatać wycieki! Potem na okręcie ma panować cisza!
Po czym zaczął wydawać polecenia poszczególnym podkomendnym. Najważniejszy był w tej chwili oficer nawigacji. Od jego obliczeń zależało, czy uda im się uciec, czy zaryją o dno. I tak największym problemem był niszczyciel, który doskonale słyszał śruby U-Boota który uciekał na pełnych obrotach.

-Dobrze... Jak tylko nas zaatakują na okręcie ma panować totalna cisza. Zmniejszyć obroty i udawać dziurę w wodzie! - powiedział, a gdy tylko oficerowie wrócili do swoich stanowisk cicho dorzucił do siebie - O ile nie będziemy prawdziwą dziurą w wodzie.
Czułe uszy członkó załogi dość szybko wykryły charakterystyczny odgłos niszczyciela. Wucz-Wucz-Wucz dało się słyszeć po całym okręcie. Kapitan przełknął ślinę. Wszystko zależało od właściwego określenia sytuacji. Instynkt powiedział kapitanowi, że teraz nadszedł właściwy moment i wydał rozkaz. Kilka sekund później niszczyciel wrzucił do wody ładunki głębinowe.

Część VI:

--- 23 październik 1941

4:07
Korvetten kapitan nie był w stanie napisać nic więcej. Migoczące światło pulsowało mu w oczach, a huk bomb dźwięczał w jego uszach. Ani zamknięcie oczu, ani zatkanie uszu, nic nie mogło go oddzielić od straszliwej męki, którą U-47 zaserwowali brytyjscy marynarze. Kapitan otworzył oczy i zauważył Unterhorsta. Jego pierwszy oficer przyglądał mu się, jakby pytał, czy dobrze się czuje. Kapitan po raz kolejny chwycił za pióro i zwrócił sie do oficera:
-Nic mi nie jest... Wracaj na stanowisko.
Oberfahnrich zur See odmaszerował do centrali, a kapitan po raz kolejny wspomniał całą sytuację.

Pierwsza eksplozja potrząsnęła całym okrętem. Niewidzialna siła pchała ludzi na wszystkie strony. Światło zamigotało, ale nie zgasło. Kapitan chwycił się drabinki prowadzącej do kiosku i obserwował jak jego okręt drgał i trzeszczał ściskany przez ciśnienie wytwarzane przez bomby głębinowe. Mięso wiszące w centrali chwiało się na wszystkie strony, uderzając o siebie. Strzelił jakiś nit, odbijając się po całym pomieszczeniu. Kilka setnych sekundy później nastąpiła druga, bliższa eksplozja.

Tym razem siła eksplozji wyrwała kapitanowi drabinkę i cisnęła go na plecy nawigatora, starającego się utrzymać stolika z mapami. Obaj upadli na podłogę, gdy nastąpiła kolejna eksplozja. Dołączył się do niej huk wody, która znów zaczęła się wdzierać do okrętu. Tuż nad zegarami centrali strzelił snop iskier. Światło zgasło. Dramatyczne krzyki załogi świadczyły, że sytuacja okrętu jest fatalna. Okręt ciągle drgał, utrudniając załodze utrzymanie się na stanowiskach. Kapitan wymacał drabinkę i spróbował się podciągnąć.

Fahnrich zur See Otto Totenhagen miał niezwykły instnkt i znów jako pierwszy trzymał w rękach świecącą latarkę, pomagając innym uniknąć przetaczajacych się po pomiedzczeniu przedmiotów. Pozostałe latarki także zapaliły się w przeciągu kilku chwil. Hartmann natychmiast rzucił się do bezpieczników, aby przywrócić oświetlenie. Kapitan obrócił głowę w kierunku źródła huku wody. Przedział silników spalinowych znów dawał wodę. Kapitan krzyknął na cały okręt:
-ZATAMOWAĆ PRZECIEKI! I CISZA NA OKRĘCIE!!

Jednak większość załogi go nie słuchała. Obsługa silników była zbyt zajęta przeciekiem, aby zwrócić uwagę na rozkazy kapitana. Dopiero szybka interwencja pierwszego mechanika na rufie i bosmana na dziobie pozwoliłą przywrócić porządek na pokładzie. Pierwszy mechanik natychmiast zajął się tamowaniem przecieku. Kapitan zajął jego miejsce i szybkim okiem przejrzał zegary. Wskazówka obrotomierza prawego silnika zatrzymała się na środku podziałki, głębokościomierz miał stłuczoną szybkę, ale wszystkie zdawały się być sprawne.

-Mamy jeszcze szanse... - powiedział kapitan do marynarzy obsługujących stery głębokości. - To było najgorsze. Teraz nie wiedzą dokładnie gdzie jesteśmy - kapitan starał się, aby jego głos brzmiał bardzo spokojnie i naturalnie. Słyszał ciągle huk wody wpadającej do przedziału silników, który zdradzał niszczycielowi pozycje okrętu. Kapitan spojrzał na telegraf maszynowni. Zgodnie z ostatnim rozkazem wskazywał wolną prędkość. Głębokościomierz utrzymywał się na niebezpiecznej głębokości 29 metrów.
-Miejmy nadzieję, że będzie się tylko pogłębiać - mruknął.

Po chwili kapitan spojrzał po raz kolejny na zegar. Wolał uwierzyć, że jest zepsuty, niż że pomimo zachodzących na nim zmian wskazuje poprawną godzinę. Ta godzina męczarni, którą spędził nadzorując kierunek, prędkość i zanurzenie okrętu, wsłuchąc się czy między hukiem wody nie słychać odgłosu pracy turbin niszczyciela, który po raz kolejny podchodzi do ataku, trwała tylko 2 minuty. "Jeżeli istnieje piekło" - pomyślał kapitan - "To pewnie właśnie tak wygląda". Huk wody stawał się coraz cichszy i cichszy, aż w końcu zamilkł zupełnie, gdy mechanicy poradzili sobie z uszkodzeniami.

Kapitan dopiero teraz zauważył, że stoi po kostki w wodzie, która wdarła się do okrętu. U-47 ledwo trzymał sie w jednym kawałku, a był to dopiero początek ucieczki. Kapitan wiedział, że najgorsze dopiero się zbliża. Najpierw czuły słuch drugiego sonarzysty, a potem reszty załogi z ciszy otaczającej okręt ciszy wyłowił charakterystyczne wucz-wucz-wucz. Niszczyciel zbliżał się i na pewno nie wracał do bazy. Korvettenkapitan rozejrzał się po twarzach załogi. Na większości z nich malował się strach. A przeznaczenie zbliżało się z ogromną szybkością...

Część VII:

--- 23 październik 1941

4:12
Niszczyciel zaatakował nas po raz kolejny. Uznali nas jednak za martwych, gdyż zrzucili bomby w bezpiecznej odległości od naszej pozycji.
Korvetten kapitan po raz kolejny zaczął zapisywać przebieg patrolu w dzienniku pokładowym. Lecz nie był to jeszcze koniec. Kapitan przystąpił do opisywania momentu, gdy ich los zawisł na włosku. Długo myślał, co napisać i zaczął w najprostzy z możliwych sposobów.
Dochodziła 3:30...

... U-47 na bardzo małych obrotach płynął na północ. Cisza, która panowała wokół okrętu była jeszcze gorsza od hałasu turbin niszczyciela. Kapitan wiedział, że niszczyciel mógł czaić się niedaleko, tylko czekając aż wrogi okręt wyskoczy na powierzchnię. Zapas tlenu i energii w akumulatorach były swoistą granicą czasu, jaki U-Boot mógł przebywać pod wodą. Później musiał się wynurzyć i liczyć na łaskę wroga.

Korvettenkapitan spojrzał kolejno na wszystkie wskaźniki w centrali. Najbardziej martwił go wskaźnik energii w akumulatorach. Utracone akumulatory znacząco nadwyrężyły możliwości okrętu. Wskazówka stałą na żółtym polu i powoli zbliżała się do rezerwy. Wskaźnik tlenu dawał nadzieję. Krótki rejs na powierzchni wystarczył, aby przewentylować okręt. Głębokościomierz wskazujący 30 metrów także nadawał optymizmu. Ale nadchodziła sądna chwila

Uszkodzony sonar, zniszczone peryskopy. Okręt był ślepy i głuchy na wrogich wodach. Wystarczyło, że w pobliżu będzie leciał samolot i zobaczy wynurzający się okręt, a cała załoga będzie w niezłych opałach. Byli jeszcze zbyt blisko portu. Niszczyciele mogły osiągnąć tą pozycję w kilkanaście minut. Kapitan chodził w kółko po centrali, spoglądając co chwilę na sufit. Gdyby słyszał turbiny niszczyciela przynajmniej byłby pewny w jakiej są sytuacji. Jednak ta niepewność napełniała go strachem.

Nagle drgnął i zaczął nasłuchiwać. Mógł dać głowę, że usłyszał cichy szum niszczyciela. Jednak nie mógł już wydobyźć tego dźwięku. Nie wiedział czy to nerwy, czy intuicja go ostrzegała przed wynurzeniem się. Po kilku minutach miał dość tej całej sytuacji.
-Silniki STOP! ABSOLUTNA CISZA! - krzyknął. Załoga bez wachania wykonała jego polecenia. Kapitan skinął na operatora hydrofonu, aby poszedł z nim na rufę.

Stali w absolutnej ciszy i nasłuchiwali. Drobnego dźwięku, jednego obrotu wrogiej śruby. Czegokolwiek, co utwierdziłoby ich w przekonaniu, że wróg ich ściga. Towarzyszyła im jednak cisza, gorsza od najgorszych tortur. Każdy oddech wydawał się krzykiem, każda skapująca kropla brzmiała jak huk wodospadu. Po chwili kapitan wrócił do centrali i podjął najważniejszą decyzję.
-Wynurzenie.

Dwaj marynarze obsługujący ster spojrzeli na siebie. Wyglądali, jakby ta decyzja była podpisaniem na nich wyroku śmierci. Drżącymi rękami skierowali ster zgodnie z rozkazami pierwszego mechanika. Kapitan podszedł do stanowiska radiooperatora i chwycił Enigmę wraz z szyframi. To urządzenie nie mogło wpaść w ręce wroga, gdyby U-47 został pojmany. Kapitan zawinął maszynę w swoją kurtkę i wręczył ją Unterhorstowi.
-Jeżeli wpadniemy w pułakpkę, dopilnuj, aby brytole nie przejęli tego.

U-47 wyskoczył na powierzchnię wody. Chif natychmiast uruchomił silniki spalinowe, a pierwsza wachta pod komendą Unterhorsta wraz z kapitanem wyskoczyła na mostek. Kapitan jako pierwszy otworzył właz i zanim go opuścił z zaciśniętym gardłem spojrzał w kierunku rufy. Morze za nimi było ciche i puste. Następnie wstał i lekko wycylając głowę znad osłony mostka rozejrzał się. U-Boot był sam. Kapitan wyprostował się i z ulgą odetchnął.

-Nie tym razem, co kapitanie? - zapytał nagle Udo. Kapitan spojrzał na swojego pierwszego oficera, który delikatnymi ruchami głowy badał horyzont. Nie mógł nie przyznać mu racji.
-Nie tym razem... Nie tym razem - powtórzył machinalnie, spoglądając na puste morze. - Ale to jeszcze nie koniec. - dodał po chwili - Do Salamis masa drogi.
Kapitan rozejrzał się jeszcze raz i zaczął schodzić po drabince. Udo zatrzymał go jednak, wręczając mu jego kurtkę z bardzo cenną zawartością.
-To chyba pańskie.
Korvettnenkapitan uśmiechnął się, chwycił kurtkę i zszedł do centrali, skąd wziął dziennik pokładowy.

23 paźdzernik 1941. Świt.
Morze puste. Jesteśmy bezpieczni. Uszkodzenia okrętu nie pozwalają na atak w zanurzeniu. U-47 z pełnym ładunkiem torped kieruje się w stronę bazy w Salamis. Nie udało nam się nic zatopić, ale zwyciężyliśmy! Żyjemy, aby w przyszłości po raz kolejny zagrozić Royal Navy.
Brak strat w załodze. 3 rannych. Tonaż BRT 0t. Zniszczone peryskopy, uszkodzony hydrofon.
Korvettenkapitan Blue R
Dowódca U-47


KONIEC
_________________
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
CMDR Blue R (Finek)
http://finektsc.deviantart.com/
http://pl.youtube.com/profile?user=FinekTSC
Ostatnio zmieniony przez Boolo 7 Luty 2007, 17:41, w całości zmieniany 15 razy  
 
 
     
Tasman 




Kraj:
poland

Wiek: 50
Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 24
Skąd: wrocław

 #2  Wysłany: 9 Styczeń 2007, 22:17   

facet - ty to masz chyba za dużo czasu...
gratuluję fajnie się czytało
_________________
http://thewaratsea.atbox.pl
Ostatnio zmieniony przez Tasman 9 Styczeń 2007, 22:19, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
PL_Arek71 
Oberbootsmann




Kraj:
poland

Imię: Arkadiusz
Ulubiona Gra: Silen Hunter
Pomógł: 2 razy
Wiek: 54
Dołączył: 09 Wrz 2006
Posty: 175
Skąd: Rybnik

 #3  Wysłany: 12 Styczeń 2007, 09:33   

Masz duza szanse aby stac sie polskim Tomem Clancy czekam na ciag dalszy.
Bardzo przyjemna lektura i zadnej radosnej tworczosci :juppi:

[ Dodano: 17 Styczeń 2007, 20:06 ]
historia robi sie coraz ciekawsza, zycze powodzenia
_________________
Duc in altum
Wyplyn na glebie
 
     
sirklus 
Bootsmann




Kraj:
poland

Wiek: 38
Dołączył: 17 Gru 2006
Posty: 80
Skąd: z uboota

Ostrzeżeń:
 6/3/6
 #4  Wysłany: 20 Styczeń 2007, 18:05   

oby w następnej części było więcej akcji :bum: :sub: :dd:
_________________
prawdziwy podwodniak walczy do ostatnich chwil okrętu, dopóki jego działa nie umilkną
Ostatnio zmieniony przez sirklus 23 Styczeń 2007, 01:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sOnar
[Usunięty]
Kommodore




 #5  Wysłany: 5 Luty 2007, 11:10   

Spoko opowiadanko. Akcja to nie wszystko :) . Psychologia to podstawa - trzeba dobrze wszystko ująć a to ciężka sztuka by nie wyszło to poza granice dobrego smaku.

Sam piszę księgę o losach podwodniaków. Powoli, przemyślane i na wenie. Warto poczytać fakultety jak pisać - by to nadawało się choć do zina - nie mówiąc o książce. Mam pod ręką krytyka do bólu - pisarz. Milczy. Bardzo ponoć mu się podoba i mnie namawia na kontynuowanie sagi. Pożyjemy - zobaczymy...

[ Dodano: 14 Luty 2007, 02:19 ]
jak chcecie pisać z klimatem polecam Wam zakup starej maszyny do pisania (ostatnio na alergii szopska poszła za 11zł - nie wygrałem bo mnie nie było :( )

...lub laptopa 486 z pod Dosa i win3.11... chodzą po 30-50 zł (sam naprawiłem nieczynne)

kładziesz się na koję, odpalasz prosty sprzęt (mam 5 :schock ) na klawiaturę pada światło i piszesz z klimą przy cichej nastrojowej muzie w tle. polecam chłopaki.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Podobne Tematy
Temat Autor Forum Odpowiedzi Ostatni post
Brak nowych postów Achtung!!! Minen!!!
PL_Matrose Strefa MISJOnarzy 9 24 Lipiec 2010, 15:42
PL_Matrose
Brak nowych postów Achtung Spitfire + Over the Reich
stare ciekawe gry
majama Pozostałe gry 13 11 Grudzień 2010, 16:31
majama


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group