Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Imię: PrZeMO
Ulubiona Gra: DW, SH2 vs DC, Imperium Galactica Pomógł: 21 razy Wiek: 45 Dołączył: 28 Maj 2005 Posty: 2456 Skąd: SOSNOWIEC CITY / Warszawa
Przede wszystkim HUBAL-owi za zorganizowanie tego fantastycznego wyjazdu, za podjecie sie zorganizowanie tak wielkiego zlotu i tak duzego (14 ludzi) za osobiste zaanagazowanie, logistyke, wszystko po to zeby kazdy z NAS poczul sie wyjatkowo, SZCZERE gratuluacje HUBALKU.
Podziekowania dla PL_ANDREV, PL_ZYZIEK, PL_CUDACZEK i PL_MARCO za prowadzenie samochodow, FINKOWI za krewoanie wesolej atmosfery oraz za "krecenie" filmu:)
PL_tnn, PL_lutjens, PL_Daritto, PL_Fox, Kapitanowi EGON-owi i koledze, ktory nie jest z klanu a imienia nie pamietam za uczestnictwo w zlocie i od razu PRZEPRASZAM w swoim imieniu i HUBALA jesli cos nie wyszlo i cos bylo nie tak:)
OGOLNIE DZIEKUJE WSZYSTKIM jeszczez raz za mila atmosfere i za to ze byliscie i mam nadzieje ze w nastepnym roku spotkamy sie co najmniej w takim samym gronie
DZIEKI
ANDREV i FINEK czekamy na FOTOREPORTAZ
_________________ capt. TUPOLOV commanding
Ostatnio zmieniony przez PL_U-96 13 Wrzesień 2009, 19:36, w całości zmieniany 1 raz
Imię: And Pomógł: 37 razy Dołączył: 09 Wrz 2008 Posty: 4398 Skąd: Gůrny Ślůnsk
#2 Wysłany: 13 Wrzesień 2009, 19:57
Kolega zapomniał o kimś...
Również dziękujemy PL_U-96 za prowadzenie auta (chłop jest jak automat za kierownicą, no chyba że obali koźlaka z browaru Amber - wtedy flaczeje).
Dziękujemy przede wszystkim za oszczędzenie widoku prędkościomierza przed bezpośrednim wzrokiem Hubala podczas naszego powrotu, bo by nasz biedny organizator chyba apopleksji dostał...
Fotoreportarzu nie będzie (gdyż nie poczuwałem się do roli uwieczniania fotograficznego zapisu historii klanu w obecności kamerzysty) postaram się jednak wrzucić jakieś sugestywne sprawozdanie z uwzględnieniem pewnych wątpliwych a specyficznych "atrakcji" podczas naszego powrotu...
Ostatnio zmieniony przez PL_Andrev 13 Wrzesień 2009, 19:58, w całości zmieniany 1 raz
Tak. Zwłaszcza za nawigację, gdy obudzono mnie ze snu około 100-200 metrów przed zjazdem i kazano z zaspanej pamięci powiedzieć, którędy jechać.... Te dodatkowe 20km jakoś tak same wyszły potem....
Imię: Ryszard
Dołączył: 17 Kwi 2008 Posty: 18 Skąd: Radomsko
#8 Wysłany: 14 Wrzesień 2009, 08:32
Zgadzam się z poprzednimi wypowiedziami ,jednym zdaniem bylo ok.Drobne kłopoty bywają wszędzie nie myli się tylko ten co nic nie robi .Mam nadzieje że spotkamy się na następnym zlocie
Imię: "Niewierny"
Ulubiona Gra: seria SILENT HUNTER, seria TOTAL WAR Pomógł: 5 razy Wiek: 48 Dołączył: 18 Lis 2008 Posty: 949 Skąd: Zagłębie Sosnowiec
#9 Wysłany: 14 Wrzesień 2009, 15:34
Jeszcze raz serdeczne podziękowania dla HUBALA i PL_U-96 za organizację zlotu.
Było SUPER!!!
SERDECZNE DZIĘKI!!!
_________________ "Chciałbym się pożegnać, nigdy już nie wrócę. Jeśli się weźmie pod uwagę przewagę Brytyjczyków, nie jest prawdopodobne, abyśmy to przeżyli...". - Admirał Günther Lütjens
"Krew, pot i żelazo" - motto marynarzy pancernika "Bismarck"
Ostatnio zmieniony przez PL_Adm.Lütjens 14 Wrzesień 2009, 15:35, w całości zmieniany 1 raz
Ale tak naprawdę ten zlot nie odbył by się bez was, i to wszystkim wam należą się także DUŻE podziękowania, za przybycie, za trudy podroży, za zimno w białym Viciaku, za nieprzespane noce oraz za toksyczne bąki Egona
WSZYSTKIM WAM DZIĘKUJE ZA WSPANIALE SPĘDZONY CZAS
_________________ "...Jesteście nabrani, tak bardzo nabrani..."
T.Love
Ostatnio zmieniony przez PL_HUBAL 15 Wrzesień 2009, 07:55, w całości zmieniany 2 razy
Imię: And Pomógł: 37 razy Dołączył: 09 Wrz 2008 Posty: 4398 Skąd: Gůrny Ślůnsk
#13 Wysłany: 19 Wrzesień 2009, 23:30
Oj działo się, działo…
Nieoczekiwane zaproszenie
Dowódca ze zdumieniem przypatrywał się skromnej kartce trzymanej w ręku, którą otrzymał dalekopisem od nijakiego Hubala. Było to „zaproszenie” na wyjazd na dwóch bliżej nieoznakowanych miejscowości w niejasnych celach, podobno krajoznawczych.
Czytający poluzował nieco swój kołnierzyk, przełknął ślinę z głośnym gulgotem i zdecydował się na podporządkowanie rozkazowi – raz kozie śmierć.
Cel... te dwa które się nakładają, do tego grubego dwie torpedy.
Pierwszy kontakt
PL_Andrev zjawił się na pierwszym punkcie kontaktowym nieco przed czasem. Z podejrzliwością przyglądał się mijanym osobom – a nuż któraś z nich okaże się takim samym jak on skazańcem, „zaproszonym” tym nad wyraz uprzejmym tonem na ten wyjazd, który musiał dodatkowo pokryć we własnym zakresie…. anormalne!
Niestety tłumy oczekujące na dworcu falowały (a może to opary pożegnalnej imprezy?) w zadziwiającym tangu… Nagłe spojrzenie w gęstniejącą tłuszczę wyłuskało pewne podejrzenie w drżącym serduszku patrzącego… TAK! TO MUSZĄ BYĆ ONI!
Ponure miny, nieogolone gęby i worki z niezbędnym wyposażeniem. Jeden z oprychów patrząc z byka na PL_Andreva dawał mu wyraźnie do zrozumienia.. tuś mi bratku!
PL_Andrev wyklinał, że wcześniej nie sprawdził w dowództwie akt personalnych zakwalifikowanych do tej wycieczki – teraz to się mściło… no nic, nabierając powietrza w płuca, wciągając przepisowo brzuch i trzymając szarpiącą się a przerażoną duszę, z fałszywym wyrazem pewności na twarzy ruszył do grupy podobnie wyglądających delikwentów.
Ach te obłe kształty...
Spotkanie z agentem
Osobą kontaktową grupy miał być tajny agent o pseudonimie „marynarz”. Materiały wywiadowcze opisywał sposób kontaktu ów marynarza z grupą – podobno będzie nieodróżnialny od tłumu, a jednak bezbłędnie powinien być rozpoznany przez oczekujących.
Książe Eugeniusz w pełnej krasie.
Banda oprychów co chwilę kierowała napięty wzrok ku nowo pojawiającym się osobom, i nagle ten oto moment w końcu nadszedł….
Na schodach nastąpiła jasność. Szedł ktoś otoczony aureolą tak jasną i tak oślepiającą, że nikt początkowo nie mógł rozpoznać ów osobistości – oto agent ‘marynarz’ w pełnej krasie…
Czapka marynarska prawdopodobnie zrabowana dzieciom z wycieczki szkolnej z obowiązkowym oszałamiającym niebieskim pomponem, koszula pasiasta sugerująca ucieczkę z karnego obozu pracy i fajka z której buchał dym (w ilości przypominającej czasy prosperity huty Katowice) otaczającym jego dumną twarz, pokrytą kilkudniowym zarostem na której rysowała się nabyta i niebywała godność.
OTO JESTEM – rzekł on, a pozostali słuchali jego słów prezentujących niezgłębioną MĄDROŚĆ, walcząc ze sobą czy paść przed nim na twarz, Słuchali go, a było to słuszne…
On ci to, stanął w lekkim rozkroku, naprężył się lekko i wyjął to wielkie COŚ. Pozostali patrzyli na TO z niedowierzaniem (taki kolos… cóż za wielkość… ach ta ukryta, wewnętrzna energia…). Każdy musiał dotknąć tego czegoś i poczuć tą MOC w swoich palcach…
Niezłe, co? – odparł na to dumny marynarz – mam ten sprzęt od urodzenia… nigdy mnie nie zawiódł…
Wywiad nie kłamał. Agent nie wyróżniał się wśród tłumów – fakt, że jego strój nie wywołał reakcji żandarmerii czy innych służb odpowiedzialnych za porządek społeczny szokował, lecz dowodził WIELKIEJ czy wręcz ABSOLUTNIE DOSKONAŁEJ psychologii tłumu. Znaczyło to jednak jedno – powszechna publiczna znieczulica na tak arcyciekawy strój przybyłego oto agenta sugeruje, że ta cywilizacja musi zmierzać jednak ku swojej samozagładzie…
Agent Finek delikatnie włożył swój sprzęt w rękę, oparł na ramieniu i rozpoczął zapis dokumentalny…
On to Ci to był... Agent kontaktowy klanowiczów...
Podróż w nieznane
W czasie sztormu...
Transportem okazały się wozy bojowe, opływające w same luksusy: z zestawu DVD znajdowało się gniazdo zapalniczkowe pozwalający podłączyć ów sprzęt do zasilania, CB-radio w formie komórek uczestników spisywało się doskonale, a klimatyzacja działała perfekcyjnie – w zależności od wielkości strumienia powietrza wlotowego regulowanego przez szczeliny okienne znajdujące się w pobliżu operatora klimatyzacji.
Rzecz jasna klimatyzacja była wielostrefowowa, dzięki czemu pasażerowie tylnej części także mogli regulować poziom nawiewu chłodnego powietrza…
Filmy były znakomite – można było studiując godzinami okładki opakowań domyślając się oszałamiającej zawartości. Informacji na temat producenta, reżysera czy montażu rzucało nowe światło na zaprezentowane pozycje… paluszki wprost lizać. Trudno uwierzyć, ale ludzie wyrywali sobie z ręki konkretne pozycje z ich oszałamiającą zawartością…
Tu U-995, jesteśmy na pozycji, pogoda fatalna...
Po spotkaniu z resztą delikwentów rozpoczęła się mordercza podróż na zachód, do celu głównego. Kierowca wozu bojowego numer 1 (PL_U96, zwany „panem samochodzikiem” z racji niemożności oderwania od kierownicy chciał polegać na pilocie (PL_Andrev), który jednak szczerze miał dosyć widoku jezdni przed oczami i nader często odpływał swoim błędnym wzrokiem w krainy Morfeusza. Szczęściem, w wozie znajdował się fachowiec - nawigator (PL_Cmdr Blue R), który twierdził, że zawsze należy zjechać w zjazd numer 24 a dojedzie się do celu.
Poproszony o szczegółową instrukcję odpowiedział: „kierując się trasą numer 9 zjeżdżamy we wjazd 11-ty na 17-tkę na 12-tym kilometrze, na której ten zjazd jest zjazdem 7-mym, pozwalającym wjechać na obwodnicę numer 3, zjazdem numer 27. Aha, ale to na 19-tym kilometrze trasą numer 6, gdzie znajduje się omawiany wjazd numer 24.
Prawdziwy fachowiec - nie można było zabłądzić.
U celu
To TO... Ale jaka to formacja?
Koledzy niemal pobili się dowodząc swoich racji, co to to wystaje z boku...
I wreszcie ukazała się TO. Strzelista wieżyczka kiosku wyłaniająca się z mgły tudzież koron drzew w magiczny sposób ściągnęła widok przyjezdnych. Masywny kadłub wysokogatunkowej stali przyciągał jak magnes, a doskonale opływowe kształty z lubieżnymi zaokrągleniami kadłuba pobudzały skutecznie wyobraźnię świeżo przybyłych.
Przy wejściu stała ONA – maszyna tworząca coś z niczego. Po agresywnych negocjacjach popartą siłową argumentacją zgodziła się ona na specjalną zniżkę dla przybyłych – zamiast 1 euro ONA zgodziła się wydawać pamiątkowe żetony za 1 złoty.
Wśród przybyłych zapanowała bezwzględna wojna na złotówki – ów niektórzy wyrywając je sobie z rak, z diabelskim błyskiem w oku, obryzgiwani przez ślinę wzajemnie walczących.
A oto ON, nasz organizator - chwała Ci Hubalu, chwała!
O godzinie zero otworzyły się tajne drzwiczki w burcie, z chatki na kurzej stopce wyciągnęła się tajemnicza ręka i przybyli podążyli w ciemność, z której wychynęły zawory, rury i przewody skutecznie paraliżując zebranych. O niebezpieczeństwie przekonał się jeden z wizytujących… jeden błędny krok, a obywatel NN pogrążył się po pachy w śmierdzącej wywazelinowanej rurze kalibru 530, którego ów obiekt wchłonął z zamiarem wykluczenia pechowca z przybytku MOCY poprzez wyrzutnie dziobową numer 2. Szczęśliwie PL_U-96 poratowany zastał przez współtowarzyszy, którzy przeciskając się przez wąskie zaułki korytarzy przypominające labirynty minotaura chłonęli MAGIĘ ciasnoty tego miejsca…
U-96 konsumowany przez wyrzutnię torpedową nr. 2
Smród straszny, ale czego się nie robi dla wiecznej chwały?
Triumfalny powrót
Po nadzwyczaj długiej trasie (korki w Hamburgu!) dotarliśmy do porozcinanego i rozbebeszonego Bauera. Taaak, to okręt w pełni elektryczny. 320 ton akumulatorów, 60% okrętu to akumulatory… ale to nie to samo co magiczna 7-ka…
Po powrocie do noclegu, pouśmiechaniu się do całkiem miłej i całkiem ładnej młodej panienki za kontuarem rozlokowaliśmy się po pokojach.
Hubal i jego słynny uśmiech, za którym podobno "każda" leci...(uśmiechem)
Nasz kamerman...
I wtedy nadszedł czas na kluczowy punkt popłudnia. Tak, nie był to typ XXI… ani miniaturowy okręt podwodny Biber… to były zwierzenia erotyczne kolegi Egona.
Było czego posłuchać, oj było… Ci co słyszeli wiedzą o co chodzi…
Próba włamu do okrętowego kibla.
Cel: chwalebny - zatrzasnąć Hubala w środku
Zapadliśmy wyczerpani (podróżą oraz wysłuchaniem audycji "Oto moja historia") w przykrótki sen, przerwany nocą przez muzyczkę dość piskliwą a głośną w okolicach północy… nie, nie była to dyskoteka a nocny telefon Hubala (k…wa czyj to telefon! Wyłącz to!), który zapomniał wyłączyć alarm o zbliżaniu się jego wachty. Cóż, uraczeni tym przerywnikiem, z chęcią zabicia organizatora i rozmazania jego wnętrzności na ścianach rano, zapadliśmy ponownie w sen.
I tak, po porannej kawie, PL_U-96 siadł za kierownicą, moja zbolała dusza ustąpiła Zyźkowi (każdy by ustąpił gdyby podszedł do was dwumetrowy goryl z sylwetką „ na misia”, górując wzrostem dwiema głowami, z marsem na czole i ciemnymi okularami a’la banditen podszedł i grzecznie POPROSIŁ (zamień się Andrev, co?) i ruszyliśmy w trasę…
Nasze dwa klanowe ancymony...
Po drodze (już o dziwo po stronie Rzeczpospolitej, prawdopodobnie w wyniku wstrząsów na trasie granica-A4) Egon zaczął nam umilać czas niekontrolowanymi atakami swojej broni biologiczno-chemicznej własnej produkcji. To było straszne…
Musieliśmy zrobić „karny” postój, aby kolega przymusowo opróżnił swój zasobnik bojowy, a w oczach współtowarzyszy podróży było jedno... zew krwi i potrzeba mordu...
Imię: And Pomógł: 37 razy Dołączył: 09 Wrz 2008 Posty: 4398 Skąd: Gůrny Ślůnsk
#15 Wysłany: 20 Wrzesień 2009, 00:02
Zapomniałem dodać, że nasz kochany kolega PL_Marco był bardzo oburzony że nie poszedłem razem z nim pod prysznic...
Za bardzo nie wiem jak mam to interpretować...
W każdym razie inni z nas byli "tam" wspólnie i podobno było "bardzo wesoło" - gdy to usłyszałem zbladłem, a potem trzymając kołdrę w zaciśniętych dłoniach spałem bardzo czujnie, gotowy w każdej chwili bronić bohatersko swojej cnoty...
sOnar [Usunięty] Kommodore
#16 Wysłany: 20 Wrzesień 2009, 00:04
PL_Andrev napisał/a:
a potem trzymając kołdrę w zaciśniętych dłoniach spałem bardzo czujnie, gotowy w każdej chwili bronić bohatersko swojej cnoty...
Imię: Daniel
Ulubiona Gra: Silent Hunter III Pomógł: 7 razy Wiek: 34 Dołączył: 06 Lut 2009 Posty: 2264 Skąd: Kraków
#18 Wysłany: 20 Wrzesień 2009, 11:03
Cytat:
On ci to, stanął w lekkim rozkroku, naprężył się lekko i wyjął to wielkie COŚ. Pozostali patrzyli na TO z niedowierzaniem (taki kolos… cóż za wielkość… ach ta ukryta, wewnętrzna energia…). Każdy musiał dotknąć tego czegoś i poczuć tą MOC w swoich palcach…
Niezłe, co? – odparł na to dumny marynarz – mam ten sprzęt od urodzenia… nigdy mnie nie zawiódł…
bardzo dwuznaczne... ktoś może tego nie skumać i pomyśli, że jest to forum dla... no wiecie.
Ta wzmianka o nocnych ekscesach, też może zostać źle zrozumiana
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum