Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Imię: Michał Pomógł: 1 raz Wiek: 35 Dołączył: 17 Gru 2007 Posty: 136 Skąd: Dzierżoniów
#1 Wysłany: 31 Październik 2010, 14:30 BATALIA - OSTATNI BASTION
RAPORT Z BATALII =SH2 vs. DC=
„OSTATNI BASTION”
Kriegsmarine: Boolo – KMS Gneisenau
PL_Marco – KMS Admiral Hipper
Royal Navy: Adiq – HMS Duke of York
PL_Daritto – HMS Norfolk
PL_Szylol – HMS London
PL_Mungo – HMS Devonshire
WSTĘP – 6:00
Ktoś mną potrząsał w bardzo subtelny sposób, ale byłem zbyt słaby by jakkolwiek zareagować.
- Kochanie, daj spokój, jest jeszcze zbyt wcześnie- powiedziałem z żywym przekonaniem.
- Sir… - Otworzyłem oczy. To nie była moja żona- Anna, lecz młodzieniec mający jeszcze meszek na twarzy. – Sir, osiągnęliśmy punkt nawigacyjny 11˚ 18’ E 57˚ 35’ N.
- Dlaczego Ty mi to mówisz?
- Bo powiedział Pan, że wyrzuci Pan za burtę każdego, kto krzyknie cokolwiek na którymkolwiek końcu okrętu, gdy będzie Pan w łóżku, kapitanie.
Celna uwaga. Rzeczy samej tak powiedziałem kładąc się spać… pół godziny temu. Była 6:00 więc czym prędzej udałem się na mostek. Przywitałem się z Courtneyem- naszym sternikiem i usiadłem w fotelu. Kurs 240. Prędkość 0 węzłów. To właśnie tutaj mieliśmy zebrać naszą grupę uderzeniową pod dowództwem admirała Adiquera Johnsona. Prowadził on nasz flagowy okręt- HMS „The Mighty” Duke of York. Na „Norfolku” komandor Daritto McFlaffel pędził do nas na zasilaniu awaryjnym. Powodem było to, że komandor Daritto jest jednym z hojniejszych dowódców w naszej grupie. Hojny Szkot- co za paradoks... I w tej sobie tylko znanej hojności na dobranoc rozdzielił dodatkowe porcje rumu dla załogi. W maszynowni chyba dostali potrójnie, bo o 4 nad ranem zgasły im 2 kotły. Oczywiście dwóch palaczy już wylądowało w karcerze za to przewinienie, co nie zmienia faktu, że nawet płynąc z prędkością 26 węzłów 10 mil morskich to niemała odległość. Najbliżej mnie był Sean „Szylol” Collins na „Londynie”. Szurnięty Irlandczyk. Ten człowiek gotów jest z modlitwą na ustach wysłać nas w objęcia Neptuna… No i pozostałem ja- Michael Mungomery. HMS Devonshire był pod dowództwem człowieka, który dość niedawno wyrwał się ze szponów buteleczki szkockiej tylko dzięki jednemu pechowemu dowódcy u-boota na Morzu Norweskim, ale to już inna historia. Tak zatem przedstawiała się nasza grupa- twardy dowódca, wariat, alkoholik i Święty Mikołaj. Przeciw sobie mieliśmy wroga, który w swojej desperacji jak również doświadczeniu- nie miał sobie równych. Wiedzieliśmy, ze w morze wyszedł „Gneisenau” dowodzony przez admirała Boolo von Wiettenstadt. Eskortę stanowił ciężki krążownik „Admiral Hipper” dowodzony przez konteradmirala Marco Henigsta. Jednak droga do ostatecznego starcia z trzonem niemieckiej Kriegsmarine miała się okazać dłuższa, niż się tego spodziewaliśmy…
6:39
Zostałem pchnięty na szpicę naszej formacji… Cóż za zaszczyt, jasna cholera. Przed chwilą przeleciał nad moją głową Sunderland, a radar wyłapał jeszcze po jednym z lewej i prawej burty. „Polecą, nic nie znajdą, a wrócą znowu jak banda bohaterów”- nastroje na mostku nie były najlepsze. Co ja gadam, wszędzie morale leci na łeb na szyję… Jest 10 marca 1945 roku. Rosjanie prą na zachód. 9 miesięcy po „Overlord” wojska lądowe szykują się do zakończenia wojny. Ale tutaj wszystkich ogarnia myśl, że najbliższe kilka godzin może być ostatnimi w naszym życiu. W końcu w morze wyszła duma niemieckiej floty. Gorzej już chyba być nie może… A jednak. 6:41- depesza od „Norfolka”. 4 lub 5 kontaktów, śruby wysokoobrotowe. „Londyn” nadaje to samo. Przeszukałem wewnętrzne kieszenie, lecz nie natknąłem się na znajomy metalowy obiekt. Fakt. Rzuciłem, więc po co miałbym mieć przy sobie piersiówkę. Obejdzie się bez tego. Nacisnąłem przycisk i zawyła syrena „na stanowiska alarmowe”. Ciekaw jestem jak będziemy strzelać do tych kutrów torpedowych skoro ledwie widzę nasz pancernik będący 4 tysiące jardów od nas. Idziemy w linii. „Devonshire”, „London”, „Norfolk”… Z lewej burty za nami kryje się „Duke…”. Kurs 135, prędkość 10 węzłów. Kutry są na południowy zachód od nas, więc rozstrzelamy je zanim dojdą do pancernika. W tym momencie serce mi zamarło…
- Tu sonar, kontakt lewo 20, lewo 10, prawo 5, prawo 10, prawo 20. Odległość około 7 tys. jardów- zimny jak lód głos naszego operatora sonaru wykreślił mi przed oczami straszną wizję… Przed nami była kolejna grupa kutrów, do tej pory niezauważona która ruszyła wprost na nas. To będzie bardzo długi poranek…
7:12
Dzwony… Myślę sobie, skąd cholera te dzwony. Pochylił się nade mną lekarz. Kolejna zagadka. Co on tu robi? Zrozumiałem. W jednej chwili pojąłem. Jeszcze 4 minuty temu nasza artyleria drugorzędna kładła ogień na niemieckich rycerzy mórz. Teraz działa ucichły. Czemu ucichły?
- Dlaczego nie strzelamy?- spytałem O’Hary, mojego pierwszego oficera.
- Roznieśliśmy ich. Duke dostał 3 z nich. London 2, a my zatopiliśmy jednego. Ale niestety oberwaliśmy. Pożary opanowane, grodzie wodoszczelne zamknięte, kotły sprawne. Wlazły w nas 2 cygara.
To by się zgadzało. Delikatny przechył na burtę. Dostałem raport uszkodzeń. Szacowany na 50%. Nie jest wesoło, no ale cóż. Depesza od Adiquer’a. Przejść na tył kolumny przez prawą burtę. Reszta eskadry kurs południe. Doszedłem już do siebie i mogłem w miarę trzeźwo myśleć. Apropo trzeźwości- przydałaby się szklaneczka czegoś mocniejszego… Zmienialiśmy kurs na wschód i znowu. Znajomy głos, znajome słowa, ten sam dreszcz przeszywający plecy. Sonar zameldował o zapomnianej grupie kontaktów na południowym zachodzie. Szybka zmiana kursu i znowu dołączyłem do formacji, lecz tym razem miałem się skryć za „Norfolkiem” i „Londynem”, żeby nie oberwać kolejnych torped.
7:28
Teraz to jak strzelanie do kaczek. Kutry podeszły w linii od zachodu. Kończyliśmy je, jeden po drugim wrzynały się w białą kipiel fal. Mimo to, zdążyły puścić w naszą stronę torpedy, które już zostały pochwycone przez nasze sonary. Wolno zbyt powoli wykonaliśmy skręt i kolejny krążownik zatrząsł się od wybuchu. Bogu dzięki- tylko jedna. Nie miałem jednak czasu oglądaniem zniszczeń mojego kolegi, bowiem sam bałem się o to żeby nie oberwać. Kolejny cios mógłby być tym ostatecznym. Ciasno położony w skręcie na lewą burtę odetchnąłem z ulgą, gdy sonar zameldował, ze zagrożenie minęło… Tym razem poszczęściło nam się bardziej. Dorwaliśmy 2 kutry a i komandor Daritto mógł sobie zapisać jednego na konto. Resztę z liczącej 6 sztuk grupy s-bootów wykończył Duke of York. Już wyobrażałem sobie twarz admirała Adiquera. Będzie z nas szydził, że jesteśmy gówno warci. Do diabła z nim…
7:45
Troszkę się uspokoiło. Albo może i niezbyt. Mijamy właśnie wyspę Laeso. Prędkość 16 węzłów. Kurs 135. Radary nic nie mają. Courtney właśnie opowiada nam historię, jak spotkał swoją żonę.
- …wtedy właśnie ją zobaczyłem. Stała pod jedną z kawiarni na rynku w Glasgow. Wie pan panie komandorze. Musi pan znać to uczucie, gdy się spogląda na kobietę i wie, że to ta jedyna. Złote włosy. Oczy szafirowe…
- Wyobrażam sobie chłopcze. Ale coś mi mówi, że minąłeś się z powołaniem. Na morzach nie ma miejsc dla poetów i romantyków. No chyba, że w zgodzie z ideą chcesz zginąć za ojcz…- nie dowierzałem własnym oczom.
Tuż za „Norfolkiem” w niebo wystrzelił słup wody. 6 słupów wody mówiąc ściślej. Na wietrze załopotały chorągiewki sygnałowe. Jakim cudem wróg nas widzi?! Widoczność maksymalna to około sześć kilometrów. Co jest grane… Sygnalista melduje:
- Wiadomość od HMS Duke of York. Wyłączyć radary. Powtarzam, wyłączyć radary - wszystko jasne. Wróg jest w stanie wykryć fale radarowe. Jak mogliśmy być tacy głupi.
Zmiana kursu na 160 i przyspieszamy do 24 węzłów. Krążowniki idą w klinie. W środku „Norfolk” Daritto’a, po lewej „Londyn” Szylola a ja osłaniam prawe skrzydło. Pancernik wlecze się ociężale za nami. Kolejne rozbryzgi wody. Tym razem 8. Więc jesteśmy w zasięgu zarówno Gneisenau’a jak i Admirala Hipper’a. Sytuacja nie przedstawia się zbyt optymistycznie. Huk! „Jesteśmy pod ostrzałem”. Norfolk oberwał. Kolejne wybuchy i znowu pocisk w celu. Cholerni niemieccy artylerzyści. Są dobrzy. Trzymanie wyłączonych radarów nie miało już sensu.
8:22
- Tu radar, kontakt lewo 10. Odległość 15 tys. jardów- mamy ich!
- Radio, mówi komandor. Wysłać namiar na cel do pozostałych okrętów eskadry. Dodać: otwieramy ogień.
Już nam się nie wymkną. W tej samej chwili namiar złapał Daritto znajdujący się po mojej prawej burcie. Teraz ja byłem najbardziej wysunięty. „Londyn” zameldował o drugim obiekcie na południowy wchód od naszego celu. Spojrzałem w tył. Na pancerniku powoli, jakby z rozmysłem sześć 15-calowych luf unosiło się spokojnie. Odwróciłem się w przód i w tym momencie rzuciło mną o tylną ścianę mostka. Huk eksplozji, dym i wstrząs spowodowały, że już drugi raz straciłem przytomność w ciągu dwóch godzin. Ocknąłem się i poczułem ostry ból. Ręka- chyba złamana. Pod nami chłopcy ze stanowiska sprzężonych pom-pomów mieli więcej szczęścia. Oni już nic nie czuli. Nasze 8 calówki znów rzygnęły ogniem i gdzieś z przodu w oddali usłyszeliśmy eksplozję. Zapach kordytu działa jak płachta na byka. Nic nas teraz nie mogło zatrzymać.
Chwilę później „Admiral Hipper” przeszedł do historii. Prawdopodobnie któryś z kotłów wyleciał w powietrze lub po prostu załoga maszynowni już nie żyła. Do wolno poruszającego się celu strzelanie odbywało się jak na poligonie. Działa niemieckiego krążownika ucichły. Walczył za 3 Rzeszę do ostatnich chwil. Do momentu, gdy jeden pocisk z HMS Devonshire zakończył jego pełne chwały życie w cieśninie Kattegat. Pozostał jeszcze „Gneisenau”. Wiedzieliśmy, że kontradmirał Marco i admirał Boolo byli przyjaciółmi. Wiedzieliśmy, że te okręty były jak starsze i młodsze rodzeństwo i admirał von Wiettenstadt będzie nie tylko chciał dokonać pomsty za przelaną przez nas krew. Wiedzieliśmy, że będzie chciał uczynić z tego jeden z najbardziej chwalebnych momentów w historii Kriegsmarine i tak jak Hans Langsdorff na „Graffie Spee” wybierze śmierć nim choćby zacznie rozważać poddanie się. Jednak wynik był już przesądzony. Okręty angielskie strzelały teraz ze wszystkich wież, jako że były odwrócone burtą do Niemca. Ciężkie pomruki dochodziły od naszego pancernika. Lecz nim zdążyliśmy tak naprawdę zobaczyć cel KMS Gneisenau zniknął z ekranów radarów.
batalia.jpg EKRAN KONCOWY
Plik ściągnięto 32 raz(y) 69.17 KB
DstCap01.jpg DRUGI ATAK KUTRÓW
Plik ściągnięto 31 raz(y) 80 KB
DstCap02.jpg KMS Gneisenau OCZAMI KONTERADMIRALA MARCO HENIGSTA
Plik ściągnięto 35 raz(y) 24.14 KB
DstCap03.jpg PŁONĄCY KMS Admiral Hipper
Plik ściągnięto 23 raz(y) 36.7 KB
DstCap04.jpg TRZEJ MUSZKIETEROWIE W ATAKU NA BOOLO VON WIETTENSTADT
Plik ściągnięto 32 raz(y) 35.78 KB
Ostatnio zmieniony przez PL_Mungo 31 Październik 2010, 15:05, w całości zmieniany 7 razy
Imię: Szymon
Ulubiona Gra: Silent Hunter III i V, Seria Mass Effect, Seria Assassin's Creed
Wiek: 29 Dołączył: 29 Sty 2010 Posty: 428 Skąd: Żywiec
#2 Wysłany: 31 Październik 2010, 14:58
Fajny Raport, nieźle się przy nim uśmiałem, ale jest bardzo ciekawy i ten tekst:
Cytat:
Sean „Szylol” Collins na „Londynie”. Szurnięty Irlandczyk
Tu kilka screenów:
Poharatany Dovenshire.JPG
Plik ściągnięto 28 raz(y) 32.83 KB
Tonący Boolo.JPG
Plik ściągnięto 30 raz(y) 26.92 KB
_________________ http://www.youtube.com/user/jajcarzek
"Dobry trening w walce z konwojem, jest dla mnie więcej wart, niż najlepszy urlop" Gunther Prien, dowódca U-47
Imię: Adam
Ulubiona Gra: Saints Row The Third, TES V Skyrim. Pomógł: 9 razy Wiek: 31 Dołączył: 27 Maj 2008 Posty: 781 Skąd: Gdańsk i W.A.R.D.C
#4 Wysłany: 31 Październik 2010, 16:51
Pierwszorzędny opis Mungo , najbardziej mnie rozbroił tekst :
Michael Mungomery napisał/a:
[...]Resztę z liczącej 6 sztuk grupy s-bootów wykończył Duke of York. Już wyobrażałem sobie twarz admirała Adiquera. Będzie z nas szydził, że jesteśmy gówno warci. Do diabła z nim…[...]
Aż tak okrutny to nie jestem, w końcu dorwałeś Gieńka i Hipcia
A teraz <czas się pośmiać> plan taktyczny bitwy okiem Royal Navy
DstCap01.jpg Plan operacyjny Royal Navy, samoloty zasłoniły nazwę "A Chopin stracił wszystkie maszty" i jeszcze coś
Plik ściągnięto 34 raz(y) 511.4 KB
DstCap02.jpg Kryptonimy operacyjne okrętów Royal Navy <Od lewej Norfolk, Duke of York, London i Devonshire>
Plik ściągnięto 28 raz(y) 458.79 KB
DstCap03.jpg Kryptonimy operacyjne dla okrętów Osi <Pierwszy dla Gieńska, drugi dla Hipcia>
Plik ściągnięto 25 raz(y) 456.96 KB
Ostatnio zmieniony przez Adiq 31 Październik 2010, 17:27, w całości zmieniany 1 raz
Przeszukałem wewnętrzne kieszenie, lecz nie natknąłem się na znajomy metalowy obiekt. Fakt. Rzuciłem, więc po co miałbym mieć przy sobie piersiówkę.
Ale zaraz, subów nie było? Czy też nie odegrały znaczącej roli?
A po drugie kwestia radarów i antyradarów - czy rzeczywiście wykrywacze fal radarowych umożliwiały określenie odległości czy działało to na zasadzie triangulacji?
Ostatnio zmieniony przez PL_Andrev 31 Październik 2010, 17:56, w całości zmieniany 1 raz
Imię: Michał Pomógł: 1 raz Wiek: 35 Dołączył: 17 Gru 2007 Posty: 136 Skąd: Dzierżoniów
#6 Wysłany: 31 Październik 2010, 18:11
Nie wiem na jakiej zasadzie to działało, wiem że nas trafiali. Nie mnie na szczęście bo i tak byłem nieźle pokiereszowany
A co do subów- brakowało nam (choć tylko ciutkę) Przema do zbalansowania gry. Choć gdyby tam był to byśmy leżeli i kwiczeli bo nie mieliśmy bomb głębinowych
Na następna batalie odnalazłem pakiet GPS OFF i proponuje zagrać na nim.
Co to daje, a raczej co zabiera - nie ma lokowania celu, nie ma że lokujemy
cel i ograniczamy się do spacji, jest to zupełnie inny poziom rozgrywki.
Chce żebyście posmakowali i tego i mogli ocenić co fajniejsze. Są też minusy, nie
można używać arty pomocniczej, itp. Ogólnie jak już napisałem rozgrywka przechodzi
w inny wymiar i według mnie dużo lepszy wymiar, bo niema pewnych absurdów.
No właśnie też się nad tym zastanawiałem.
Manualne nastawy ognia artylerii głównej mogą dodać nowy smaczek do i tak genialnej zabawy. Tyle, że raczej musiałyby być to batalie właśnie bez S-Boot`ów. Nie wiem jak z poziomem innych graczy jednak dla mnie spotkanie z jedną choćby taką łupiną oznaczałoby zapewne przyjęcie na klatę całego jej arsenału torped... W życiu nie trafiłbym na tyle szybko, by udaremnić atak S-Boota.
A tak poza tym to nawet z obecnym sposobem prowadzenia ognia udało mi się w ostatniej batalii ustrzelić tylko jednego S-boota. Heh, to ciekawy jestem co by się działo na pełnym manualu ?
No i kiedy następne spotkanie ? Bom się na całego oślinił.... hehehe
_________________ Baretki zwycięzcy:
KIA KIA KIA KIA KIA
No dla tego chce pokazać jak to może jeszcze wyglądać, a później zdecydujemy
jak dalej będziemy grać. Co do tych S-bootów, nie przesadzajcie wystarczy jeden
pocisk (no może dwa) z ciężkiego krążownika żeby to zatopić
Wiesz Adiq, niestety ta gra ma swoje lata i kaprysy. Więc nie dziw się gdy np. zestrzelisz samolot (będzie w tabelce) a on fizycznie dalej będzie leciał. Mimo ze już nie zaatakuje, czasem tak bywa. Co nie zmienia faktu że może wytrzymał 3 pociski, ale pewnie mniejszego kalibru.
Rapciu wiesz co dobre
Ostatnio zmieniony przez PL_Marco 1 Listopad 2010, 14:06, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 6 razy Wiek: 50 Dołączył: 15 Sie 2005 Posty: 454 Skąd: Lubin
#17 Wysłany: 1 Listopad 2010, 14:19
Kiedys testowalem tego "moda" z Teo i cholernie mi sie spodobal. Przede wszystkim musisz widziec przeciwnika (i to juz jest fajne) wszelakie manewry unikowe naprawde utrudniaja trafienie przeciwnika. Dopiero teraz czuc ze strzelasz sie z zywym przeciwnikiem a nie bezosobowe nawalanie w spacje...
_________________ ...BOZE WESPRZYJ NAS, A PRZYNAJMNIEJ NIE POMAGAJ MOJEMU WROGOWI I POZOSTAW RESZTĘ MNIE....
Imię: Adam
Ulubiona Gra: Saints Row The Third, TES V Skyrim. Pomógł: 9 razy Wiek: 31 Dołączył: 27 Maj 2008 Posty: 781 Skąd: Gdańsk i W.A.R.D.C
#18 Wysłany: 1 Listopad 2010, 14:38
Nie rozumiesz marco, po testowych grach przed bataliami domyśliłem się że zniszczone obiekty dalej są na mapie i fizycznie dalej się "poruszają" ale tamten s-boot wyłapał 3 pociski a walczył dalej, dopiero 4 pocisk go wpisał w tabelkę.
Ale wiesz marco my do s-bootów waliliśmy ze średniej artylerii bo główną byśmy nie trafili, a średnia na tych 3 CA i KGV to były 133 mm. <Duke> i 102 mm. <CA> więc mnie dziwi że s-booty nie zeszły po jednym takim pocisku.
Rapciu ja się po "Wąskim Gardle" nauczyłem nie "walić" bezosobowo w spacje tylko walić pojedyńczo z wież gdyż zapewnia to większe szanse na trafienie o czym przekonałem się w walce ja kontra Boolo i komputerowy SoDak gdzie wygrałem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum