Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
Kapitänleutnant Ulrik Bulgot
Zgłosić się do dowództwa flotylli, 22 marca 1941 roku o godzinie 10:00 celem omówienia rozkazów.
Korvkpt. Heinz Fischer , 2 Flotylla U-Bootów
Nie licząc wracającego spod Afryki U-103 nie było wiele wieści, które interesowały kapitana Bulgota. Wojna zdawała przesuwać się do Afryki Wschodniej i na Bałkany, co wydawało się obecnie tak odległe, zwłaszcza przy szykowaniu U-44 do wyjścia w kolejny, siódmy już podczas tej wojny patrol. Okręt stał w Lorient pobierając pierwszą partię torped, załoga ładowała zaopatrzenie przewidziane na rejs w okolice Afryki, a nawigator spędzał większość czasu na zapoznawaniu się z mapami. Po raz pierwszy U-44 miał skierować się tak daleko.
Zadania: Rozmieścić torpedy pierwszej serii, dobrać dowolnie torpedy drugiej serii (G7a/G7e). Przypominam, że jak się chce mieć elektryka w wyrzutni, to należy zostawić miejsce do jego wyładowywania (miejsce w przedziale torpedowym)
Wyznaczyć kurs do miejsca patrolowego i sposób poruszania się.
Okręt po wyjściu w morze, co 3 dni będzie meldował pozycję.
Kapitan Bulgot miał wiele powodów do radości. Pogoda była wyśmienita, a bez wykrycia udało im się przejść zarówno zatokę Biskajską, jak i okolicę Gibraltaru. Co prawda Brytyjskie samoloty nie zapuszczały się tak daleko od cieśniny, jednak pewne ryzyko zawsze istniało. Teraz przed nimi były już tylko wody neutralnych krajów, co znacząco zmniejszało ryzyko wykrycia U-Boota.
Pierwsza część planu udała się idealnie. Do zajęcia pozycji pozostały niecałe 3 dni, a za 5 dni miał wybić gong rozpoczynający operację.
Imię: Marek
Ulubiona Gra: życie
Wiek: 53 Dołączył: 04 Sty 2010 Posty: 490 Skąd: Szczecin
#6 Wysłany: 20 Listopad 2014, 14:19
Od teraz pływamy jak najmniej zużywając paliwo. Obserwować horyzont i co 3 godziny przesłuchiwać okolice w zanurzeniu. Jak cos wytropimy to możemy iść za celem aż do świtu 10 kwietnia, do momentu ataku.
Nasłuchujcie tez komunikatów z naszej rozgłośni w Casablance. Niech radio zostanie puszczone przez głosniki na pokładzie.
Ostatnio zmieniony przez majama 20 Listopad 2014, 14:21, w całości zmieniany 1 raz
10 kwietnia zapowiadał się pogodnie i konwojowo. W nocy hydroakustyk usłyszał dobiegający z oddali szum śrub. Kapitan był trochę zaniepokojony, czy nie będą musieli pilnować celu przez kilka godzin, ale tym razem los był dla niego łaskawy. Pierwsze dymy zauważono obrzasku na kilkanaście minut przed godziną rozpoczęcia operacji. Wkrótce wraz ze świtem udawało się dostrzec coraz to więcej detali. Konwój eskortowany przez slupy szedł powoli na północ, praktycznie prosto na U-44.
Imię: Marek
Ulubiona Gra: życie
Wiek: 53 Dołączył: 04 Sty 2010 Posty: 490 Skąd: Szczecin
#8 Wysłany: 21 Listopad 2014, 12:18
Kapitan zastanawial sie czy samemu atakowac konwój czy tez nadać o nim informacje i tropic przez kilka dni az do zgromadzenia dodatkowych okrętów. Szybko ulegl pokusie ataku. Dzień i pora spotkania doskonale zbiega sie z planem dowództwa, wróg pewnie nas się tutaj nie spodziewa.
Przygotować atak torpedowy z zanurzenia. Średnia odległość. Po jednej torpedzie elektrycznej do pierwszego i drugiego statku handlowego. Po 2 minutach odpalimy dwie parogazowe (jako szybsze): jedna do drugiego, druga do trzeciego celu.
Sytuacja wydawała się idealna, ale też miała swoje wady. Ślad torped parogazowych na pewno mógł pomóc eskorcie w namierzeniu atakującego U-Boota. Kapitan czekał tylko na efekt torped, gotowy w każdej chwili wydać rozkaz zanurzenia okrętu. Zgodnie z wyliczeniami torpedy powinny trafiać w tym samym czasie. Nagle nastąpiła jedna eksplozja. Tylko jedna, za to na największym z celów, które znalazły się przed Bulgotem, i to mniej więcej na śródokręciu. Najbliższy czas miał pokazać, czy statek zatonie, ale kapitan wolał nie ryzykować. I miał rację. Nie minęły 2 minuty od trafienia, gdy odgłos azdyku odbijającego się od kadłuba dał znać o zbliżaniu się eskortowca, zaskoczonego, ale zdeterminowanego do zatopienia.
Kapitan Donald Macintyre wyszedł z mostka i spojrzał na rufę, gdzie załoga obsługiwała zrzucane bomby głębinowe. Poprawił fajkę w ustach i obserwował eksplozje, jakby mógł tym pomóc swoim bombom.
A te, poza jedną, nie były zbyt celne. Bulgot z zadowoleniem przyjmował lekkie wciskanie U-Boota w głębinę, świadczące, że bomby wybuchają nad zanurzonym na 140 metrów U-Bootem. Nawigator stawiał kreski na tablicy. Stawiał właśnie ósma, gdy U-Bootem zatrzęsło mocniej, niż zwykle, popychając go na bakburtę. Chief nie zdołał jeszcze nic zrobić, gdy kolejna eksplozja wręcz podrzuciła rufą okrętu. Światło zgasło, szkło osłaniające przyrządy popękało, a ludzie wpadali na siebie. Kraty podłogowe, osłaniające bebechy okrętu podskakiwały, zostawiając niebezpieczne dziury w podłodze, zwłaszcza w przypadku braku oświetlenia. Po 9 bombie, eksplodowała też dziesiąta, ale ta albo eksplodowała daleko, albo jej efekt nie został dostrzeżony na rozchybotanym okręcie. Nastąpiła chwila, gdy spieniona woda osłaniała U-44. Każda sekunda była na cenę złota, o czym dobrze wiedziała załoga. Szybko uporządkowano płyty, odgarnięto szkło i przywrócono oświetlenie. Mechanika martwił tylko "ślad" po bombie. Przy lewo-burtowym silniku kadłub wewnętrzny uległ wgnieceniu, prawdopodobnie tak samo jak zewnętrzny. Bomba wybuchła całkiem blisko, ale U-44 przyjął ją z godnością siłacza. Było blisko, ale niewystarczająco blisko, aby się ich pozbyć.
-Tonie, słyszę jak tonie. - powiedział hydroakustyk. W pierwszej chwili kapitan był zaskoczony, że przecież bomby nie zrobiłyby żadnej szkody niszczycielowi, ale po sekundzie oprzytomniał, że kilkanaście minut temu storpedowali parowiec. Niby nastąpił dopiero jeden atak, a już wydawało się, że od sukcesu minęły godziny.
Imię: Marek
Ulubiona Gra: życie
Wiek: 53 Dołączył: 04 Sty 2010 Posty: 490 Skąd: Szczecin
#10 Wysłany: 23 Listopad 2014, 14:04
- Dzielnie sie trzyma nasza krypa. - powiedzial kapitan. "A pare podobnych juz leży na dnie, przydałoby sie to przeżyc aby zameldowac o sukcesie i przekazac szacunkowy kurs wroga" pomyślal dodatkowo.
- Zachowac cisze na okręcie, bo byle Donald nas załatwi, po odpuszczeniu przez eskortowca załadować 2 parowe i 2 elektryczne torpedy do przednich wyrzutni.
- Po akcji mechanik niech dokona przeglądu i testów uszkodzonych obszarów.
Drugi atak wydawał się mniej niszczący od poprzedniego i znów po nim nastąpiła cisza, którą znów po pewnym czasie przerwał odgłos azdyku. Ta seria była bardziej skuteczna od pierwszej. Okrętem rzucało jeszcze mocniej, światło zgasło, część skrzyń poluzowała się i latała po przedziałach. Gdy znów sytuacja się uspokoiła, okazało się, że okręt zaczyna nabierać wody w przedziale dziobowym, gdzie też rannych zostało 3 marynarzy. Główny mechanik nie czekał na rozkazy, tylko od razu rzucił się do dokonania napraw, porzucając maszynownię spalinową, gdzie oba silniki zdawały się wymagać pilnych napraw, zanim podejmą pracę. Wkrótce udało się zatrzymać przecieki, ku radości Chiefa, który ze strachem obserwował, jak wskazówka głębokościomierza dotyka cyfry 160. Na szczęście po zatamowaniu przecieków udało mu się wyprowadzić okręt na 140 metrów. Woda wokół U-Boota zaczęła znów się uspokajać. Zbliżała się kolejna próba nerwów.
EDIT
Własnie mnie 1 gracz pytał, jakie są możliwości w zasadzie wtedy?
Więc wyjaśniam:
1) cichy bieg
2) zejście na głębinę (czyli głęboko)
3) agresywne uniki*
*Jaki jest tego sens? Bo jasne jest, że wróg dostaje premie do wykrycia (no i kary do celności).. Tak, ale jednocześnie.... traci bomby głębinowe i jak z Jackiem... Może się po prostu pozbyć całego ładunku.
Ucieczka trwała jeszcze ponad godzinę, po której sztuczki wreszcie zadziałały. Czy kapitan Bulgot był taki cwany, czy też kapitan Macintyre popełnił błąd, pewności nie miał nikt. U-44 wreszcie po wielkiej mordędze mógł wynurzyć się. Z zewnątrz uszkodzenie wyglądało jeszcze gorzej, niż od środka. Potężny kawał kadłuba zewnętrznego został oderwany od okrętu, odsłaniając kadłub wewnętrzny w którym znajdowało się wielkie wgniecenie. Żaden z silników spalinowych nie chciał poprawnie działać, co zmusiło kapitana Bulgota do podjęcia decyzji o zanurzeniu okrętu i dokonaniu napraw. Po kilku godzinach mechanik przedstawił jedyne możliwe rozwiązanie: Ogołocić ze sprawnych części jeden silnik i z dwóch niesprawnych zbudować jeden działający. Ze względu na pęknięcia w misce olejowej silnik od strony wgniecenia był w gorszym stanie i posłużył za bazę części.
Zapadła już noc, gdy U-44 po raz kolejny wynurzył się i jeden diesel z rumorem obudził się do życia. Choć okręt mógł teraz poruszać się, był niczym okaleczony wilk. Prędkość nawodną ograniczał nie tylko jeden silnik, ale też utrata opływowego kształtu spowodowana utratą części kadłuba zewnętrznego. Konwój im uciekł, to był kolejny fakt, który nie napawał optymizmem.
Imię: Marek
Ulubiona Gra: życie
Wiek: 53 Dołączył: 04 Sty 2010 Posty: 490 Skąd: Szczecin
#14 Wysłany: 25 Listopad 2014, 11:16
Załoga eskortowców tez ma swoje granice wytrzymałości w stresie bojowym, nie wykończyli nas, ale długo nas przetrzymali pod wodą wykańczając psychicznie i wyeliminowali z dalszej walki poważnie uszkadzając. Do bazy daleko a spawność okrętu kiepska. Jak nas cos tu złapie to trafimy do niewoli.
- Nadac informacje o zatopieniu jednostki wroga i uszkodzeniach U-44 zmuszających do odwrotu.
- Sprawdzic o ile nam się teraz wydłuża czas zanurzenia alarmowego.
Mimo wszystko nie wracamy z pustymi rękami, więc kolejna misja zakończona sukcesem. W drodze do Francji będziemy robić za oko floty.
Próba zanurzenia alarmowego wykazała, że ten wydłużył się aż o 15 sekund, w związku z mniejszą prędkością oraz utratą opływowości, względem możliwości zanurzenia z maksymalnej szybkości. Jedyne, co chief mógł zaproponować, to płynięcie w większym zanurzeniu na powierzchni, co jednak było możliwe tylko na spokojnym morzu (jakie obecnie panowało), ale zmniejszało też dalej i tak ograniczoną prędkość jednostki.
Imię: Marek
Ulubiona Gra: życie
Wiek: 53 Dołączył: 04 Sty 2010 Posty: 490 Skąd: Szczecin
#18 Wysłany: 27 Listopad 2014, 14:38
Pozostaje na stanowisku że zmierzamy do bazy aby odzyskac całkowita sprawnośc bojową i poddac okręt gruntownemu badaniu, nie wiadomo co na ile zostało uszkodzone.
Poruszamy sie wolno i dalej od brzegów dla bezpieczeństwa, ale obserwujemy i nasłuchujemy czasem okolice aby dostarczac w razie czego informacje naszemu dowudztwu.
Przejście obszaru "Hiszpania" zajmie około tygodnia. Potem Biskaje. Tydzień zajmie rejs, ale jak chcesz iść na powierzchni tylko w nocy (prawie stać) to 2 tygodnie.
Burzowa pogoda pod Hiszpanią sprzyjała U-44, który na przełomie kwietnia i maja 1941 przekraczał powolnym marszem wody zatoki Biskajskiej. Szczęśliwie dla kapitana pochmurna pogoda uniemożliwiała lotnictwu wroga działania.
Wreszcie 3 maja 1941 roku U-44, eskortowany przez trałowiec i holownik zawinął do Lorient, gdzie oczekiwał na nich komitet powitalny. Szczęśliwie U-44 nie wracał z pustymi rękoma i Fischer mógł pochwalić kapitana za wzorową postawę i sprowadzenie okrętu z powrotem.
Teraz już nie ulegało wątpliwości, że remont będzie bardzo potrzebny. Stoczniowcy ocenili, że pod koniec lata U-44 powinien móc wrócić do służby, co dawało kapitanowi całkiem spory urlop.
Fischer jednak odpowiednio zadbał, aby czas wolny został też spędzony na szkoleniach i integracji między załogami, ale obecnie od urlopu kapitana dzieło tylko napisanie raportu i rozmowy z dowódcą flotylli oraz możliwe, że też U-Bootów.
Ps. Mam nadzieję, że brak wcześniejszego odpisu nie oznaczał porzucenie U-44?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum