Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
-Nie wiem, dlaczego. Może właśnie dlatego, że jest tyle operacji nawodnych i okręty podwodne mają im służyć, więc on jako osoba wydająca rozkazy jest zbędny, a sprawa torped jest kluczowa... w każdym razie wasze zdjęcia zostaną wysłane do Stanów. Miejmy nadzieję, że to pomoże rozwiązać problem.
W każdym razie... wasze skuteczne działanie na pewno da do myślenia Japończykom. Szkoda, że przez torpedy nie było lepiej, ale i tak to dobry wynik. Ode mnie możecie spodziewać się przedstawienia do odznaczenia. Walka pod samą Japonią to nie przelewki. Zwykle okręty wracają stamtąd bez efektu i mocno uszkodzone, ale sami rozumiecie, jak ważne jest utrzymanie tam okrętów... Właśnie. Skoro o okręcie mowa. W jakim stanie jest wasz okręt? Wspominaliście, że jego dni się kończą, ale dopóki z linii nie wycofany zostanie USS Cuttlefish i "cukrowe łódki", to klasa P pozostaje w linii.
Imię: Marcin Pomógł: 13 razy Wiek: 43 Dołączył: 15 Lip 2007 Posty: 1878 Skąd: Gdańsk/Coventry
#142 Wysłany: 24 Kwiecień 2017, 13:54
"Rozumiem. Okret jest raczej w dobrym stanie. Mamy pare wgniecen po ataku, ale po za tym wszystkie systemy wygladaja na sprawne. Niestety dla paru zalogantow niezbedny jest dluzszy pobyt w szpitalu. Ogolny stan okretu to chyba duza zasluga radaru. Dzieki niemu w nocy podchodzilsmy do celow dsoc blisko nie zauwazeni i pole do ataku w nocy znacznie sie zwiekszylo. Jednak za dnia ich eskorta robi swoje i czuje, ze margines na bledy robi sie coraz mniejszy. Ale nic sytucja jest jak jest i dopoki nie bedzie innej opcji to oczywiscie bedziemy walczyli tym co mamy."
-Rozumiem. Cóż, nie będę was dłużej zatrzymywać. Gdy tylko dostanę raport, napiszę wniosek o odznaczenie was. Działania pod Japonią zasługują na specjalne względy.
Imię: Marcin Pomógł: 13 razy Wiek: 43 Dołączył: 15 Lip 2007 Posty: 1878 Skąd: Gdańsk/Coventry
#146 Wysłany: 28 Kwiecień 2017, 22:56
Tym razem kapitan pozwoli sobie krotka przerwe i raport z patrolu wyladowal na biurku dowodcy troche pozniej niz zwykle.
Cytat:
USS Porpoise - Patrol 4 - raport
- 14 grudnia 1942 - wyplyniecie z Pearl Harbor
- 15 grudnia 1942 – kontakt, radar SD, rozpoznany jako amerykanska Catalina
- 29 grudnia 1942 – kontakt, radar SD, wrog, w zanurzeniu do wieczora
- 2 stycznia 1943 – rozpoczecie patrolu w poblizu portu w Osace
- 3 stycznia 1943 – kontakt, radar SJ, wrogi niszczyciel, ignorujemy i trzymamy sie w bezpiecznej odleglosci
- 4 stycznia 1943 – godz. 23.00 - kontakt, radar SJ, wrogi konwoj, 2 frachtowce i eskorta. Po okresleniu kursu konwoju zajmujemy dogodna pozycje na jego czele. Cel dwa frachtowce po okolo 2,5k BRT kazdy. Odleglosc srednia. Strzelamy do obu celow po 2 torpedy. Sonar melduje 4 trafienia i potwierdza zatopienie jednej jednostki oraz uszkodznie drugiej. Eskorta nieskuteczna, oddala sie w kierunku morza. Samotny frachtowiec wraca do portu. Wynurzamy sie i przechwytujemy cel na powierzchni. Strzelamy 2 torpedy, obie celne, frachtowiec tonie. Przenosimy sie pod Nagoyie
- 6 stycznia 1943 – godz. 3.00 - kontakt, radar SJ, wrogi konwoj, dwa frachtowce i eskorta. Przechwytujemy ponownie na powierzchni. Cel dwa frachtowce : okolo 5k BRT i 6k BRT. Odleglosc srednia, strzelamy do mniejszego celu 1 torpede a do wiekszego 3 torpedy. Sonar melduje 1 trafienie. Eskorta nieskuteczna, oddala sie w kierunku morza. Samotny frachtowiec wraca do portu. Przechwytujemy cel wykorzystujac warunki pogodowe (lekka mgla) i radar. Strzelamy dwie torpedy. Obie trafiaja, ale tylko jedna wybucha. Druga uderza w kadlub i odbija sie nie eksplodujac. Caly atak obserwowany z dogodnej pozycji przez peryskop. Dodatkowe dowody fotograficzne w zalaczniku.
- 13 stycznia 1943 – wchodzimy w ciezki sztorm
- 15 stycznia 1943 – kontakt z wrogim samolotem, zanurzenie alarmowe, wynurzenie wieczorem
- 17 stycznia 1943 – okolo polnocy - kontakt, radar SJ, wrogie okrety nawodne nieznanego rodzaju. Probujemy przechwycic mimo niekozystnej pozycji. Podczas poscigu nawiazujemy kontakt z wrogim konwojem. Ze wzgledu na niewielkie szanse poscigu za wrogimi okretami zmieniam cel ataku na konwoj. Konwoj sklada sie z dwoch frachtowcow i eskorty. Akatujemy ze sredniej odleglosci, z wynurznia, 2 torpedami wiekszy frachtowiec szacowany na 6k BRT. Brak rezultatow ataku. Ponawiamy atak o poranku wykorzystujac 2 ostatnie torpedy, rowniez srednia odleglosc. Ponownie brak rezultatow, zostajemy wykryci. Eskorta tym razem wyglada na duzo bardziej skuteczna. Jeden z atakow uszkadza silnik elektryczny nr.1 oraz rani kilku zalogantow. Przez kolejne 3 do 4 godzin znajdujemy sie pod ciaglymi atakami ze strony eskorty. Dopiero okolo poludnia udaje sie zgubic przesladowcow. Wracamy do bazy.
- 25 stycznia 1943 – obieramy meldunek o wrogiej flocie zmierzajace do Midway. Ze wzgledu na brak torped i niski stan paliwa nie decydujemy sie na podjecie poscigu.
A kto wie, czy powodem opóźnienia nie był pewien list. Odbieranie poczty w hotelu po długim patrolu nie było niczym szczególnym. Żony, dziewczyny i matki martwiły się o swoich mężów, kochanych lub synów, a tajny charakter ich służby nie pozwalał nawet na informowanie, czy byli bezpieczni. Wśród listów, które zbierały się podczas patrolu, jeden był szczególny. List od bratanka.
Starszy marynarz Kevin Moore poszedł w ślady wuja i również wstąpił do marynarki. Ostatnio Moore widział go rok temu w Darwin, gdy rozkazy rozdzieliły Porpoise'a od okrętu na którym służył Kevin. Jednak początek listu był dziwny.... W nagłówku Kevin napisał swój przydział... którym nie był wcale okręt podwodny, a trałowiec w Pearl Harbor. Raczej mało zaszczytna służba, która uchodziła wręcz za "karną".
W liście prosił wuja o pomoc, gdyż "utknął" i "ma kłopoty". W zasadzie z treści niewiele można było wywnioskować, ale zapewne cenzura wojenna nie przepuściłaby "kłopotów", albo tylko pogrążyłoby to Kevina. Dość, że list kończył się prośbą o przybycie na "jego" trałowiec, jeżeli tylko wuj będzie miał możliwość.
Mało który dowódca lubił wizyty na innych jednostkach, zwłaszcza, jak nie były to jednostki ich znajomych. Udanie się do portu, odnalezienie jednostki i proszenie dowódcy takiej jednostki (zapewne jeszcze niższego stopniem), że chciało się rozmawiać z marynarzem XYZ, było ciut krępujące (choć zwykle niższy stopniem byli posłuszni). John spojrzał jeszcze raz na ten list i nie mógł znaleźć odpowiedzi, dlaczego jego bratanek opuścił podwodny światek... czy też musiał go opuścić....
[nie martw się, bardziej streszczeniow, niż rozmowowo to będzie, jak podejmiesz akcję]
(pst. Tesiu? Bo to dosłownie 1-2 posty. Jak w Simach. Wybierasz odpowiedź i z niej otrzymasz wynik. Teraz jest tak/nie, s jak "tak", to dam, co chce Kevin i decyzja tak/nie/inna i rezultat. Nic strasznego, ale zskańcza pewną historię)
Imię: Marcin Pomógł: 13 razy Wiek: 43 Dołączył: 15 Lip 2007 Posty: 1878 Skąd: Gdańsk/Coventry
#149 Wysłany: 4 Maj 2017, 21:35
No wlasnie tego sie obawiam, ze na "paru" postach sie nie skonczy. Niestety nie bardzo mam czas na "x-set" postowe opowiesci i jezeli do takiej sytuacji dojdzie to niestety ale bede zmuszony zrezygnowac z udzialu w zabawie.
A w temacie. Chyba nie musimy udawac sie od razu na okret, tybardziej ze kapitan jest bardzo zmeczony po patrolu i nie zabardzo ma sily na zabawe w "nianie". Mozemy sprawdzic akta i z nich czegos sie dowiedziec. Wiec robimy tak: sprawdzamy akta, zalatwiamy sprawy okretowe i jedziemy do domu na odpoczynek. Ewentualna sprawa marynarza "X" zajmniemy sie po powrocie z urlopu.
Z akt wynikało, że przydział na trałowce był jak bardziej należny. "Zachowanie niegodne marynarza", "brak opanowania pod wpływem stresu" to tylko niektóre cytaty z akt. Wynikało z nich, że nie nadawał się na podwodniaka i sam zdawał sobie z tego sprawę, gdyż jak kończyła się opinia wystawiona przez niejakiego porucznika Martyego Pascala i komandora porucznika Frankiego Kanarona, odejście marynarza z okrętu było za obopólną zgoda.
Jednak Moore miał teraz więcej na głowie. Okręt dotarł do bazy, a i on potrzebował odpoczynku. Niemniej planował wrócić na tyle wcześniej, aby załatwić tą sprawę, gdy okręt będzie szykowany do wyjścia w następny patrol. Niestety, wojna lubiła mieszać się w takie plany...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum