Uwaga ! Uwaga !
W dniu 29 grudnia 2019 roku zmieniliśmy silnik naszego forum PoilshSeamen.
Ze względu na to że dotychczas używany silnik był przestarzały (pracował od maja 2005 roku), był pełen luk i błędów, podjęliśmy decyzję o zamknięciu tego forum i otwarciu nowego.
Stare (to) forum jest dostępne "tylko do odczytu". Nowe zaś wymaga ponownego zarejestrowania użytkownika.
Adres się nie zmienia. Dalej jest to
#1 Wysłany: 11 Czerwiec 2017, 16:09 Feldfebel Kurt Knispel (Olek)
14 maja 1985, las w okolicach Wertheim
Kurt zobaczył rakietę, na sekundy przed uderzeniem. Spadła z nieba wprost na ciężarówkę, która mknęła drogą numer 3. Huk, błysk i nie było co zbierać. Sowiecki samolot, trzeci dostrzeżony tego dnia, oddalił się. Kurt spoglądał na poskręcany metal dogorywający na drodze. Czy ich czołg zniósłby takie trafienie lepiej?
Gdy Oberfeldfebel Rudolf "Rudi" von Amelunxen, dowódca plutonu C 3 kompanii (do której należał też czołg Kurta) kazał im kamuflować czołgi po zakopaniu ich w głębokim okopie, Kurt myślał, że dowódca po prostu znajduje im zajęcie, aby się nie nudzili. Teraz Kurt mógł być wdzięczny za to przymuszenie do pracy. Żaden wrogi samolot ich nie dostrzegł.
O tym, że wojna wkrótce dojdzie do wojny, Kurt był pewien. W ZSRR raz po raz dochodziło do zmian personalnych, związanych z wypadkami lub chorobami. Zbyt wiele zmian. ZSRR chwiał się w posadach. A co robi kraj, który stoi na skraju upadku? Wypowiada wojnę.
Teraz wypowiedzenia wojny nie było. Nie. Na ranem rozpoczęło się zagłuszanie (brzmiące jak odgłos brzęczenia pszczół) oraz atak. Oni tymczasem stali w lesie i czekali na rozkazy, a na niebie dominowali Rosjanie... Kurt wolałby jednak taki piękny dzień spędzić na jeździe konnej... Była to kolejna kropla goryczy, która przepełniała czarę. Sowieci zaatakowali jego ojczyznę, a na dodatek zmarnowali mu (bo było to pewne) nadchodzące lato...
[post półinformacyjny.
Tzn. Proszę o potwierdzenie zapoznania się z kartami]
Im dalej trwał dzień, tym sytuacja coraz bardziej się gmatwała. Najpierw Hauptmann Falkenberg zdecydował, że trzy plutony ruszą "po półtorej plutonu" dwiema trasami w kierunku Eben, aby wesprzeć Panzergranadierów. Czołgi miały wyruszyć, gdy tylko zapadnie noc i to właśnie jego pluton został podzielony. Jego czołg i czołg jego dowódcy (Oberfeldfebla von Amelunxena) zostały dołączone do plutonu B. Sytuacja uległa zmianie przed wieczorem, gdy pomimo trudności z łącznością udało się skontaktować z panzergranadierami, którzy zameldowali o walkach o Walkenburg i Talen i pilnej potrzebie wsparcia. Falkenberg rozkazał nie czekać na noc i wyruszyć natychmiast.
Czołgi zapuściły silniki i opuszczały zakamuflowane stanowiska, aby ruszyć drogą w kierunku Frankfurtu. Ich pochód zatrzymał na chwilę nieliczne pojazdy cywilne, których właściciele byli pewnie zaskoczeni, że czołgi jechały w tą samą stronę, co i oni.
Na niebie nie było widać żadnych samolotów wroga i mogli ruszyć w kierunku Walkenburga nie niepokojeni przez nikogo. Problemem była tylko łączność. O ile łączność krótkofalowa była prawie niezakłócana, to z łącznością radiową było więcej problemów. Czasami 10 minut zajmowało samo skontaktowanie się z kimś, drugie 15 mogła zająć próba zrozumienia co druga strona nadawała. A czasami udawało się mimo szumu nawiązać kontakt bez problemu.
Droga przebiegała bez problemów. Od strony Frankfurtu ruch był niewielki, to nawet te pojedyncze samochody były dobrym znakiem. Mogli czuć się jak bohaterowie. Każdy jadący z naprzeciwka samochód zjeżdżał na pobocze, a cywile machali do nich z otwartych okien. Dodatkowo, ponieważ czołg Kurta zamykał pochód, Kurt miał świetny widok na cywilów poruszających się ich śladem. Ci ludzie im ufali, że dzięki nim są bezpieczni. Kurta matrtwiło tylko, czy w razie ataku lotniczego, wróg nie ostrzela także cywilów.
Ściemniło się, gdy w około godzinę grupa czołgów pokonała dzielącą ich od Walkenburga odległość, zatrzymując się na skraju lasu. Od strony Walkenburga mknął cywilny Volkswagen, co świadczyło, że przejazd przez rzekę powinien być możliwy. Rzut oka w stronę Wittburga ukazał coś dziwnego. Pod miasteczkiem widać było coś na kształt ognisk. Czyżby był tam rozbity jakiś obóz?
Yannik nakazał zatrzymanie czołgów i próbował bezskutecznie nawiązać kontakt z Panzergranadierami. Nie otrzymawszy odpowiedzi wydał rozkazy dla grupy. Pluton B otrzymał nazwę "Fenris" a siły Rudolfa "Loki". Jego zadaniem miało być zbliżyć się do "ognisk" i niezwłocznie zaraportować o sytuacji. W tym czasie Fenris miał dotrzeć do Walkenburga. Kurt słuchał rozkazów i przytakiwał, choć widziała go tylko jego załoga. Oto oni jako pierwsi mieli ryzykować swoje życie i maszyny.
Kończąc odprawę leutnant Yannik zwrócił się do Rudolfa:
-Uważajcie, bo być może nieprzyjaciel dokonał desantu grup specjalnych kryjących się w lesie na północ od waszej docelowej pozycji. Takie grupy zazwyczaj nie posiadają dobrej broni przeciwpancernej, jednak mogli częściowo zaminować drogi. Dlatego poruszajcie się ostrożnie i korzystajcie z przewagi, jaką daje termowizja. Zachowajcie też większy odstęp.
Nie wdawajcie się w walkę bez rozkazu. W razie wymiany ognia, odpowiedzieć ogniem, a grupa "Fenris" zaatakuje z flanki - będziemy tam dosłownie w kilka minut. Powodzenia.
Zmrok
Widoczność ograniczona do 10 pól
Zasięg łączności:
Krótkofalowa: (praktycznie niezakłócana) do 20 pól
Radiowa: Cała plansza (do 50 pól pewne połącznie, powyżej 50 pól 50% szansy na udane połączenie). Po teście połączenia, testowane zagłuszanie z 33% szans na zagłuszenie transmisji.
Skład plutonu C (połowa plutonu) - Gruppe Loki
Leopard 2 331 - czołg Oberfeldfebla Rudolfa von Amelunxen
Leopard 2 332 - czołg Kurta
-Kurt formacja eszelon. Zostajesz po mojej lewej. Jesdziemy ostrożnie. Pełna gotowość bojowa. Obserwacja terenu za pomocą termowizji.
Był to rozkaz, który Kurt z chęcią wykonywał. Lewa strona była dalej od spodziewanej pozycji wroga, wiec to jego dowódca wystawiał się na większe ryzyko.
Oba leopardy ruszyły powoli w kierunku "ognisk" doskonale widocznych na termowizji. Gdy opuścili las, Kurt zaczął rozróżniać więcej kształtów. To były czołgi... wraki sowieckich czołgów, dopalające się po stoczonej walce...
Kurt w słuchawce słyszał przebijający się przez szum głos Rudolfa, meldujący leutnantowi Wunschowi o zauważeniu wraków i pytaniu, co robić dalej. Dwa Leopardy tymczasem dość wolno zbliżały się do wraków. I wtedy Kurt dostrzegł jakiś ruch. Początkowo nie zwrócił na niego większej uwagi, ale po chwili rozpoznał kształt. Przy wraku jednego z czołgów, ktoś się poruszał w ich stronę...
Rudolf zapewne także dostrzegł osobę, gdyż zanim Kurt zdążył złożyć meldunek, dowódca również ostrzegł Kurta o niezidentyfikowanym piechurze nakazując ostrzelać KMami teren przed nim, po czym dodał, aby otworzyć ogień zaporowy i aby Kurt obserwował teren dookoła. Czołg dowódcy zatrzymał się i KM z wieży otworzył ogień.
Wiadomość pozostała bez odpowiedzi. Najwyraźniej Rudolf przełączył się na inny kanał, zapewne, aby zameldować coś Wunschowi. Kurt spojrzał na pole. Pociski z KMu dowódcy trafiały we wraki znajdujące się kilkaset metrów przed nimi.
Rudolf musiał być zajęty jakąś dyskusją z dowódcą wyprawy, bo ciągle nie było odpowiedzi. Kurt zagryzł zęby. Co im zajmowało tyle czasu? Nagle dostrzegł błysk pomiędzy wrakami, niczym eksplozja. Niebieski dym granatu dymnego był widoczny dość dobrze pomimo ciemności, a Kurt wiedział co oznacza taki sygnał "sojusznicza jednostka/przyjacielski ogień".
Zaraz potem w radio rozbrzmiał głos Wunscha:
- NATARCIE STOP!
Zaraz potem także i czołg dowódcy wstrzymał ogień. Nastąpiła chwila zawieszenia, po której w radio odezwał się Rudolf:
-Jedziemy w kierunku wraków, a potem wzdłuż drogi na E.
Piechur wychylił się zza wraków i podnosząc ręce zaczął zbliżać się machając. Oba czołgi zbliżyły się do niego i Rudolf nawiązał krótką rozmowę z Panzergranadierem. Sądząc po dużej ilości gestykulacji i wskazywań kierunków, rozmowa dotyczyła sytuacji w okolicy. Kurt znudzony rozglądał się po wrakach i spostrzegł, że praktycznie nie ma tu poległych. Sowieci najwyraźniej ruszyli bez wsparcia piechoty.
Rudolf po zakończeniu rozmowy z granadierem i odebraniu meldunku Kurta rozkazał skierować się na wzgórze w pobliżu Wittburga.
Czołgi powoli ruszyły w tamtą stronę, a grenadier pozostał przy wrakach. Kurt trzymał się po lewej stronie czołgu dowódcy. Wtedy też Kurt jakby usłyszał krzyk. Spojrzał za czołg i dostrzegł jakieś kształty. Ktoś za nimi biegł i chyba coś krzyczał.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum